Po raz pierwszy mam tak wysoką nadpłatę za gaz, że starczy jej jeszcze na ponad pół roku bez płacenia rachunków. Namacalnie widać, jak bardzo to paliwo potaniało, ale też spada zapotrzebowanie i to chyba nie tylko w moim domu. Do tego dochodzą zmiany klimatyczne - łagodna zima, upalne lato i mamy nadpłatę, która wykreśla z domowych wydatku jedną istotną pozycję na długi czas. Dodam, że udało mi się niedawno po raz pierwszy chyba uzyskać niewielką wprawdzie, ale jednak, nadwyżkę w rozliczenia zużytego prądu; a mijając stacje paliw widzę spadające z dnia na dzień ceny, to przyszłość zaczyna się rysować optymistycznie. Oczywiście, jeżeli ze strony konsumenckiej na to patrzeć. Dotąd bowiem z przeciętnego domowego portfela polskiej rodziny ok. 10 proc. szło na wydatki na energię.
Obniżenie tego wskaźnika to krok w dobrym kierunku. Tylko czy taniejące surowce energetyczne, przełożą się u nas na niższe koszty w całej gospodarce i jak długo potrwa ten trend. Polityka energetyczna kraju powinna zapewniać rozwój różnym sektorom, a niska cena nośników jest przy tym warunkiem podstawowym. Niestety dotąd polska strategia stawiała dotąd na wzrost efektywności sektora energetycznego za czym nie szły niższe, ale wyższe ceny. Obecną sytuację wywołały przede wszystkim czynniki zewnętrzne - zniżka w cenie uzyskana w Gazpromie, konflikt rosyjsko-ukraiński, nadmiar gazu na rynku europejskim. Ale także wzrost świadomości, a co za tym idzie i oszczędności w gospodarowanie energią przez Polaków. Niższe rachunki mają tutaj znaczenie kluczowe; potwierdzają trafność postępowania i są nagrodą za czynione oszczędności.