Przeszły i nadal przechodzą przez to także Hiszpania i Portugalia. Odpływ wykształconej siły roboczej dotknął także Francję, tyle że obywatele tego kraju raczej nie pracują na zmywakach, za to jako wybitni kucharze jak najbardziej. Ale to już nie jest emigracja zarobkowa, bo dobry chef we Francji także nieźle zarabia. Nie zmienia to faktu, że ponad 2 mln Francuzów pracuje dzisiaj zagranicą. I jak na razie nie widzieli powodu, aby wracać do kraju.
Francuski rząd był już wielokrotnie obwiniany o to, że jest mało przyjazny dla biznes, zbyt mocno wielbi biurokrację, jest niesłychanie innowacyjny we wprowadzaniu barier oraz wymyślaniu nowych, bądź podnoszeniu już istniejących podatków. Skutkowało to minimalnym wzrostem gospodarczym. Teraz jednak zdecydował się na akcję mającą na celu sprowadzenie talentów do domu. Akcja nazywa się „Leon wracaj do domu" i do złudzenia przypomina tę z lat 80., kiedy także ściągano do kraju młodych ludzi. Leon ma wrócić do domu, bo jego dom jest głodny innowacji, które imigrant zarobkowy nauczył się wprowadzać podczas pobytu zagranicą. Albo innowacyjny był już przed wyjazdem, ale nikt nie potrzebował jego pomysłów.
Według badań Deloitte, które pomogły stworzyć ranking 500 najszybciej rosnących firm technologicznych aż 86 jest z Francji. Mało tego to Francja właśnie rokrocznie umieszcza najwięcej swoich firm w tym rankingu. Dla porównania - Wielka Brytania - w rankingu Deloitte zdołała umieścić 67 i ich liczba spada z roku na rok. Podobnie jest niestety w przypadku Polski. W Tech 500 w roku 2014 znalazło się 15 innowacyjnych firm z naszego kraju, a dwa lata wcześniej - 21. A co zaskakujące to Paryż - znany z wieży Eiffla - okazał się także miastem, gdzie rokrocznie powstaje najwięcej start-upów.
Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że może we Francji podatki są wysokie, ale nie dla firm innowacyjnych. Te innowacje widać zresztą w motoryzacji - to przecież szef Renaulta Nissana jako pierwszy wprowadził na rynek auto z napędem elektrycznym gotowe do jazdy. Airbus ściga się skutecznie z Boeingiem, a Alstom z Siemensem. I gdyby nie był tak dobry, to nie zainteresowałby się nim amerykański GE. To innowacyjność francuskiej PSA skłoniła do inwestycji kapitałowej chiński Dongfeng, bo właśnie tego szuka zagranicą. Sławne są również francuskie uczelnie, a „dolina krzemowa" pod Grenoble - kwitnie.
„Leon wracaj do domu" nie ma typowego francuskiego zadęcia, ani dużego budżetu, bo nie chodzi o to, żeby młodych profesjonalistów przekupić i skłonić by podjęli ryzyko, ale kiedy środki się skończą, wrócą tam ,skąd przyjechali. La French Tech ma do wydania tylko kilkaset tysięcy euro. Ale obietnice fajnej pracy i szanse, że będzie łatwo ją zdobyć, są ogromne. Władze wyliczyły, że same paryskie start-upy będą potrzebowały do pracy przynajmniej 3 tys. informatyków. I ma przykłady sukcesów, które nie potrzebowały państwowych pieniędzy. Celem jest ściągnięcie do kraju choć części z 2 mln rodaków pracujących zagranicą, z czego przynajmniej 40 tysięcy dobrze zarabia w Dolinie Krzemowej pod San Francisco. Za pieniądze, jakie otrzymał od państwa La French Tech zostanie zorganizowany road show - w Nowym Jorku, San Francisco i Londynie. Potem Leon ma wrócić do domu. I pewnie niejeden wróci.