Jesteśmy wszyscy – mówię tu o ludziach uczciwie zarabiających swoje pieniądze i uczciwie płacących podatki – w biały dzień bezkarnie okradani. Okradani albo w sposób legalny, zgodny z literą prawa, albo w sposób nielegalny. Miliardy, dziesiątki miliardów, setki miliardów dolarów wyciekają z całego świata i płyną wartkim strumieniem do rajów podatkowych – czy raczej pirackich bezpiecznych zatok.
Co jest tak wstrząsającego w głośnej aferze panamskich papierów?
Po pierwsze, nazwiska, które padają. Część z nich nikogo na świecie nie zdziwi – jeśli prawdą jest, że panamska kancelaria prawna pomagała lokować pieniądze wyprowadzane z kraju przez prezydenta Rosji Władimira Putina, można tylko wzruszyć ramionami. W końcu powszechnie wiadomo, że choć prezydent Putin zarabia tylko 144 tysiące dolarów rocznie, jego zegarki warte są po kilkaset tysięcy, a rezydencje miliardy. Nie dziwią również nazwiska prezydenta Argentyny czy Ukrainy ani władców z Zatoki Perskiej. Bardziej może zdumieć nazwisko prezydenta komunistycznych Chin. Ale jeśli okazuje się, że z usług kancelarii korzystał premier Islandii i rodzina premiera Wielkiej Brytanii, mówimy naprawdę o szoku.
Po drugie, skala. Przecież mowa tylko o jednej kancelarii – a więc zapewne o samym czubku góry lodowej. Skoro w tej jednej kancelarii znalazły się grube miliardy wypranych albo unikających podatków pieniędzy, to ile musi ich być na całym świecie?
Ale po trzecie, i najważniejsze, wstrząsająca jest przede wszystkim całkowita bezkarność działania rajów podatkowych. My dowiedzieliśmy się o wszystkim z gazet. Ale czy amerykańskie i brytyjskie służby podatkowe również niczego nie podejrzewały? Jak to możliwe, że Panama – obok trzech innych krajów – otwarcie odmawia podpisania światowej umowy o wymianie podejrzanych danych bankowych, a jej potężny amerykański sąsiad (który w przeszłości potrafił obalać tam prezydentów i zmieniać rządy) pozostaje obojętny? W świecie, w którym wielkie mocarstwa mają tak potężne środki nacisku na mniejsze kraje, zwłaszcza gdy działają razem, maleńkie wysepki na Karaibach jawnie drwią sobie z gróźb i sankcji. I otwarcie zachęcają wszystkich bogatych ludzi, zarówno tych, którzy po prostu chcą uniknąć zapłacenia podatków, jak i tych którzy chcą wyprać pieniądze ukradzione lub zbroczone krwią, aby korzystali z ich usług.