czytając wywiad wicepremiera Morawieckiego z 23 marca, można odnieść wrażenia podobne jak z prezentacji „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" – miejscami trafne diagnozy, którym jednocześnie nie towarzyszą propozycje rozwiązań albo stoją one w sprzeczności z innymi działaniami rządu.
Lepsze zagospodarowanie gruntów w miastach rzeczywiście przyczyniłoby się do szybszego wzrostu. Ale w wywiadzie nie ma mowy o narzędziach, poza ogólnikowymi wzmiankami o współpracy. Tymczasem zmiany w podatkach od nieruchomości, a w szczególności od gruntów, mogłyby być prowzrostowym mechanizmem, który wymusiłby bardziej efektywne wykorzystanie przestrzeni w miastach. Wyższe opodatkowanie gruntów (może podwyższone stawki za niezagospodarowane tereny?) motywowałoby właścicieli do ich racjonalnego wykorzystania; jednocześnie dodatkowe wpływy podatkowe można by przeznaczyć na obniżenie opodatkowania pracy, co byłoby dodatkowym impulsem do szybszego wzrostu naszej gospodarki.
Wzmocnienie giełdy jest potrzebne, nie tylko w kontekście inwestycji w nieruchomości. Ale to wymaga dwóch działań – rozwiania wątpliwości co do OFE oraz zaprzestania ręcznego sterowania spółkami z udziałem Skarbu Państwa. Różne instytucje, tworząc rekomendacje dla swoich klientów, zaznaczają ryzyko związane z potencjalną nacjonalizacją reszty środków znajdujących się w OFE – niektóre oceniają to ryzyko w przyszłym roku na ponad 50 proc. To oznaczałoby, że Skarb Państwa nagle stałby się posiadaczem ponad 25 proc. udziałów w ponad 70 firmach, czyniąc go tym samym największym udziałowcem. Jednocześnie, biorąc pod uwagę złą sytuację finansów publicznych, inwestorzy obawiają się, że państwo będzie wyprzedawać te akcje, co przy braku nowych inwestorów będzie oznaczało wiele lat dołowania polskiej giełdy. Drugi problem to traktowanie inwestorów mniejszościowych. Ludzie kupujący akcje spółek energetycznych nie pisali się na zakup kopalń, a posiadacze akcji PZU czy PKO BP kupowali je, myśląc o zysku, a nie budowie narodowych konglomeratów. Nie są to zresztą problemy nowe – poprzedni rząd także, atakując OFE i nie licząc się z interesem pozostałych inwestorów, przyczynił się do osłabienia polskiej giełdy. Reasumując, z jednej strony jest mowa o wzmocnieniu giełdy, a z drugiej rząd traktuje inwestorów giełdowych jak naiwnych dawców kapitału, których można wykorzystać.
Kasy mieszkaniowe mogą i będą stanowić zagrożenie dla finansów publicznych. System jest kosztowny dla podatnika – to on go finansuje, o czym przekonali się m.in. podatnicy czescy i słowaccy. Jednocześnie kasy są wrażliwe na wahania stóp procentowych. Doświadczenia innych krajów w tym zakresie też są co najmniej mieszane – warto choćby wspomnieć o obecnych problemach niemieckich Bausparkassen, które nie radzą sobie w warunkach niskich stóp procentowych.
Nie ma natomiast wątpliwości, że rozwój rynku mieszkań na wynajem, zwiększając mobilność pracowników, mógłby mieć pozytywny wpływ na rynek pracy i szerzej wzrost gospodarczy. Diagnoza wicepremiera Morawieckiego jest słuszna, jednak nie ma mowy o kluczowym problemie – nadmiernej ochronie lokatorów. Obecnie eksmisja niepłacącego lokatora jest tak kosztowna i skomplikowana, że inwestycje w mieszkania na wynajem są zbyt ryzykowne. Oczywiście prywatne osoby inwestują w mieszkania na wynajem, ale to za mało – brakuje firm, które byłyby skłonne budować na szerszą skalę kamienice na wynajem. Co więcej, tutaj także pojawia się problem przewidywalności rządu – czy inwestor wchodzący do wspominanych przez wicepremiera REIT z myślą o zyskach nie dowie się jutro, że rząd zmienił zasady gry i zamiast dbać o stopę zwrotu dla udziałowców REIT, ma realizować „istotne społecznie cele". Albo czy BGK nie stworzy subsydiowanej pieniędzmi podatnika konkurencji.