Każdemu Polakowi życzymy dostatniego życia. Nie tylko z dobrego serca, ale też dlatego, że sytuacja, w której znaczące grupy społeczeństwa żyją blisko granicy ubóstwa, stwarza poważne ryzyko dla stabilności politycznej państwa. Tacy ludzie łatwo głosują na populistów obiecujących podwyżki świadczeń bez oglądania się na możliwości gospodarki. Dlatego trzeba dbać o dochody społeczeństwa, ale nie powinno to odbywać się kosztem stanu finansów państwa i podatników.

Okrągła kwota 1000 zł minimalnej emerytury świadczy o tym, że nie wynika ona ze skomplikowanych szacunków możliwości finansowych systemu emerytalnego, lecz stanowi efekt politycznego marketingu. Podobnie jak program 500+ (w sumie pozytywny), ta hojna podwyżka (ponad 13 proc.) jest jeszcze jedną próbą zdobycia poparcia społecznego.

Problemem jest tylko, czy nas stać na taki skok świadczeń. Oczywiście ozusowanie kolejnych form zatrudnienia (zlecenia) poprawia sytuację ZUS, ale system rolniczych ubezpieczeń nie jest w tak dobrej sytuacji. Dlatego jeżeli rząd chce być hojny dla emerytów, to powinien zacząć od reformy systemu emerytalnego, a szczególnie KRUS.

Ta ostatnia instytucja jest w ponad 90 proc. subsydiowana przez budżet. A to właśnie wiejscy emeryci mają najczęściej minimalne świadczenia i oni najbardziej zyskają na tej hojnej decyzji rządu. Pozostaje mieć nadzieję, że za wyższymi emeryturami szybko pójdzie równie wysoka podwyżka składek emerytalnych płaconych przez rolników. Tak by oni sami płacili za swoje świadczenia.