PPK wzmocnią trzeci filar

Pracownicze plany kapitałowe mogą być szczególnie ważne dla osób najmniej zarabiających, młodych i kobiet.

Aktualizacja: 15.10.2019 21:32 Publikacja: 15.10.2019 21:00

PPK wzmocnią trzeci filar

Foto: Adobe Stock

Polska gospodarka potrzebuje programów, których celem będzie zwiększenie długoterminowych oszczędności, w tym oszczędności emerytalnych. Powodów jest co najmniej kilka. Jednym z nich jest demografia – Polacy żyją coraz dłużej, co oznacza konieczność zadbania o odpowiednie dochody po zakończeniu pracy. Równocześnie liczba osób w wieku produkcyjnym będzie się zmniejszać, co negatywnie wpłynie na możliwość zwiększania emerytur wypłacanych przez ZUS. Dlaczego nowy impuls jest potrzebny?

Niepopularny trzeci filar

Już wcześniej w Polsce zachęcano do dodatkowego oszczędzania w ramach tzw. III filaru systemu emerytalnego. W tych dobrowolnych dla uczestników systemach, które dotąd obejmowały pracownicze programy emerytalne (PPE), indywidualne konta emerytalne (IKE) oraz indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE), zgromadzono na koniec ubiegłego roku zaledwie 23,8 mld zł. To równowartość 1,1 proc. PKB Polski w 2018 r., a biorąc pod uwagę, że część z tych programów jest na rynku już od ponad dekady, nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów.

Niemal połowa środków w III filarze to aktywa w PPE (12,8 mld zł), z kolei w IKE i IKZE Polacy uzbierali odpowiednio 8,7 mld zł i 2,3 mld zł. Uczestnikami PPE jest 426 tys. osób, co stanowi 2,6 proc. ogółu pracujących w Polsce (dane za grudzień 2018 r.). Rachunek w IKE posiadało w tym samym okresie 996 tys. Polaków (5,8 proc. ogółu pracujących), a IKZE – 730 tys. (4,3 proc.). Trudno zatem powiedzieć, by III filar stał się popularny wśród pracujących w Polsce.

W II filarze systemu (otwarte fundusze emerytalne – OFE) zgromadzono co prawda 157,3 mld zł (stan na grudzień 2018 r.), ale są to pieniądze należące do 15,9 mln pracujących. To oznacza, że na jednego uczestnika OFE przypada niecałe 10 tys. zł oszczędności. Trzeba jednak pamiętać, że zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który dotyczył przeprowadzonych zmian w OFE kilka lat temu, znajdujące się tam pieniądze nie są własnością prywatną uczestników i zgodnie z mechanizmem tzw. suwaka są transferowane do ZUS przed przejściem na emeryturę.

Powyższe kwestie prowadzą do wniosku, że bez istotnej reformy III filara lub utworzenia zupełnie nowego rozwiązania trudno byłoby liczyć na potrzebny przełom w zwiększaniu prywatnych oszczędności. Pracownicze plany kapitałowe (PPK) są rozwiązaniem, które może istotnie wzmocnić III filar, biorąc pod uwagę liczbę oszczędzających oraz wartość zgromadzonych pieniędzy. Wynika to z kilku czynników: obowiązku tworzenia PPK lub PPE przez pracodawców, automatycznego zapisu (i jego powtarzania przez cztery lata dla osób, które nie oszczędzają w PPK) oraz zachęt finansowych.

Ważna będzie powszechność

Z punktu widzenia całej gospodarki, jak również pojedynczych gospodarstw domowych największą wartością byłoby zwiększenie oszczędności wśród osób osiągających średnie i niższe wynagrodzenia (między płacą minimalną a średnią). Mimo braku odpowiednich danych można powiedzieć, że prawdopodobnie znaczna większość oszczędzających w IKE lub IKZE to osoby o dochodach wyższych niż średnie. To oznacza, że gdyby tych programów nie było, prawdopodobnie znaczna część tych pieniędzy byłaby ulokowana w innych segmentach rynku finansowego lub innych aktywach. Jeśli takie założenia są prawdziwe, to przyrost netto oszczędności w gospodarce jest ograniczony – zmienia się jedynie struktura aktywów lub instrumentów, w jakie są one zainwestowane.

Zupełnie inny efekt może wystąpić w przypadku mniej zarabiających, którzy nie (lub prawie nie) oszczędzają regularnie na cele długoterminowe. Jeśli dzięki odpowiednim zachętom i konstrukcji programu takie osoby zaczęłyby oszczędzać, wtedy zwiększa się pula generowanych oszczędności w gospodarce. Nawet jeśli w przeliczeniu na osobę nie będą to duże oszczędności, to biorąc pod uwagę liczbę takich pracowników oraz zakładając długoterminowe, regularne oszczędzanie – efekt dla gospodarki będzie istotny.

W przypadku PPK rozwiązaniem zachęcającym osoby o niższych dochodach jest możliwość obniżenia wpłaty po stronie pracownika. Osoby zarabiające nie więcej niż 120 proc. ustawowego wynagrodzenia minimalnego mogą wpłacać od 0,5 proc. do 2 proc. wynagrodzenia brutto na PPK. To oznacza, że w przypadku wyboru minimalnej wysokości wpłaty pracodawca będzie dopłacał co najmniej trzy razy więcej (minimum po stronie firmy to 1,5 proc. wynagrodzenia brutto).

Ponadto w przypadku osób mniej zarabiających zachęty finansowe w postaci opłaty powitalnej (250 zł) oraz dopłaty rocznej (240 zł) są silniejszym argumentem za uczestnictwem w PPK niż w przypadku osób o wyższych przychodach z pracy. Ogólnie można ocenić, że dopłaty w PPK wraz z automatycznym zapisem stanowią spójny zestaw bodźców – opłata powitalna ma zniechęcać do wypisania się zaraz po starcie programu, a dopłata coroczna ma zachęcać do kontynuacji oszczędzania.

Osoby młode bardzo często należą do zarabiających mniej niż średnia, ale w ich przypadku są dodatkowe argumenty za uczestnictwem w PPK. Młodsi pracownicy mają szansę zgromadzić najwięcej corocznych dopłat ze strony Funduszu Pracy, a także ze względu na efekt tzw. procentu składanego – mają szansę osiągnąć największy przyrost środków na rachunku.

Ten drugi efekt będzie dodatkowo wynikał z tego, że młodsze osoby będą domyślnie przypisane do funduszy zdefiniowanej daty o większym udziale akcji i innych instrumentów udziałowych, które w długim okresie powinny przynieść wyższą stopę zwrotu niż bezpieczniejsze aktywa.

Ważne dla kobiet

Dodatkowe oszczędności emerytalne będą szczególnie ważne dla kobiet, ponieważ przeciętnie żyją one dłużej niż mężczyźni, zarabiają mniej (tzw. luka płacowa) i szybciej wychodzą z rynku pracy. Przekłada się to na ich niższe emerytury.

Co ciekawe, więcej kobiet niż mężczyzn posiada rachunek IKE (52,8 proc. to kobiety), w przypadku IKZE udział płci jest niemal równy (50,8 proc. uczestników to kobiety). Przewaga kobiet ogranicza się tylko do grupy wiekowej 40 lat lub więcej, w przypadku młodszych roczników więcej rachunków IKE i IKZE należy do mężczyzn. Warto zauważyć ten potencjał i powiązać go z potrzebą zwiększenia aktywności zawodowej kobiet. Większa liczba pracujących kobiet w każdej grupie wiekowej przełoży się na większy wpływ PPK na gospodarkę i rynek kapitałowy.

Co jeszcze należy zrobić

Biorąc pod uwagę rosnącą oczekiwaną długość życia w Polsce w dłuższej perspektywie czasowej, warto rozważyć wprowadzenie takich mechanizmów do III filara – w tym PPK – które będą motywować do jak najdłuższej aktywności zawodowej. Trudno wyobrazić sobie realistyczny scenariusz, w którym większość kobiet zgromadzi wystarczające środki finansowe, aby w wieku 60 lat przejść na emeryturę.

Dodatkowym potrzebnym rozwiązaniem tzw. ryzyka długowieczności (a więc sytuacji, gdy zgromadzone aktywa okażą się niewystarczające wobec długości życia na emeryturze) są renty dożywotnie. Podsumowując, dobrze, że rozpoczęto zmiany w systemie dobrowolnego oszczędzania na emeryturę, ale potrzebne są dalsze reformy.

Damian Olko jest ekonomistą i menedżerem w zespole ds. analiz ekonomicznych Deloitte

Polska gospodarka potrzebuje programów, których celem będzie zwiększenie długoterminowych oszczędności, w tym oszczędności emerytalnych. Powodów jest co najmniej kilka. Jednym z nich jest demografia – Polacy żyją coraz dłużej, co oznacza konieczność zadbania o odpowiednie dochody po zakończeniu pracy. Równocześnie liczba osób w wieku produkcyjnym będzie się zmniejszać, co negatywnie wpłynie na możliwość zwiększania emerytur wypłacanych przez ZUS. Dlaczego nowy impuls jest potrzebny?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację