Jakkolwiek oceniać rezultaty polityki niskich stóp procentowych i luzowania ilościowego, przyznać trzeba, że zaangażowanie banków centralnych w pokryzysową politykę gospodarczą znacznie przerasta wysiłki polityków. Spektakularne decyzje i bezprecedensowe interwencje sprawiły, że bankowość centralna, wcześniej często opisywana jako zawód skrytych ekonomistów w szarych garniturach, nagle stała się znacznie bardziej interesująca.
Alchemicy w bankach centralnych
Szefowie największych banków centralnych zyskali zainteresowanie mediów – do tego stopnia, że uwadze dziennikarzy nie uszło, iż w dniu ogłoszenia programu luzowania ilościowego w strefie euro Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC), założył ten sam krawat, który nosił, gdy wypowiadał pamiętne słowa: „whatever it takes". Nic więc dziwnego, że u niektórych zyskał przydomek „Super Mario".
Z kolei Neil Irwin, korespondent „Washington Post", zatytułował swoją książkę o triumwiracie szefów Banku Anglii, Rezerwy Federalnej i EBC podczas kryzysu „Alchemicy", pokazując i jednocześnie wątpiąc w ich zdolność do kreowania wartości z pieniędzy wtłaczanych do gospodarczego obiegu. Jednak najbarwniejsze porównanie należy się chyba brytyjskiej prasie, która swego czasu porównała nominację Marka Carneya, wcześniej szefa banku centralnego Kanady, na gubernatora Banku Anglii, do transferu Jose Mourinho do Chelsea Londyn.
Być może porównania szefów banków centralnych do najlepszych menedżerów piłkarskich są rzeczywiście na miejscu. Wyniki pracy M. Neuenkircha i P. Tillmanna zatytułowanej „Superstar central bankers" ukazują, że najlepiej oceniani bankowcy centralni cieszą się większym zaufaniem, a poprzez to bardziej korzystną relacją pomiędzy wysokością wzrostu gospodarczego a inflacji (output inflation trade-off) niż ich przeciętni odpowiednicy.
Jednak czy uznanie rzeczywiście należy się właśnie szefom banków centralnych? Skoro ich decyzje to efekty grupowych deliberacji i głosowań komitetów polityki pieniężnej (KPP, będących odpowiednikiem polskiej RPP – red.), być może powinniśmy raczej mówić o superkomitetach? Jak ważne są zdolności przywódcze szefów banków centralnych?