"Rzeczpospolita" dotarła do doradców ZUS wyjaśniających obywatelom zmiany w systemie emerytalnym. Co wynika z ich obserwacji? Polacy chcą iść na emeryturę jak najprędzej! Bez względu na jej wysokość! Na nic zachęty „popracujcie dłużej, dostaniecie więcej". Na nic zakazy łączenia pracy z emeryturą. Polacy mają to wszystko w nosie. To oznacza, że prognozy nadejścia 300-tysięcznej armii nowych emerytów już tej jesieni mogą być prawdziwe.
Myślenie państwa w tym przypadku to „zjeść ciastko i mieć ciastko". Najpierw pod wpływem związków zawodowych oferuje się obniżenie wieku emerytalnego. Potem kombinuje, żeby nikt z niego nie skorzystał. I tu klops! Bo niższy wiek nałożył się na kryzys na rynku pracy. Brak pracowników to już nie problem najbliższych lat, ale miesięcy!
Czy nasz kraj jest gotów sobie z nim poradzić? Właściwą strukturę zawodową powinna zapewnić przemyślana edukacja. Tymczasem nie kształcimy w zawodach, w których zapotrzebowanie na pracownika jest największe. O konieczności ścisłego powiązania edukacji z oczekiwaniami biznesu mówią tylko przedsiębiorcy. A na bieżąco interweniować powinien Fundusz Pracy. Jest on finansowany przez pracodawców i ma zwalczać bezrobocie np. przez przyuczanie do dających pracę zawodów. Został jednak zamieniony w skarbonkę do finansowania niezwiązanych z jego zadaniami pomysłów rządzących.
Na razie ratujemy się importem pracowników ze Wschodu, głównie z Ukrainy. Z roku na rok potrzebujemy ich coraz więcej. I tu kolejny problem. Kraje zachodnie, które również dostrzegły zalety Ukraińców, zaczynają nam ich „wyjmować" wyższymi płacami. Czy mamy dla nich chociaż ofertę przyjaznych procedur legalizujących pracę w Polsce? Przyjaznych, czyli pozbawionych biurokratycznych absurdów? Nie, nie mamy!
Przejście pracownika na emeryturę oznacza też zmniejszenie jego składki zdrowotnej. NFZ czuje, co się święci, bo dostrzega zagrożenie stabilności przychodów w IV kwartale tego roku i w następnych latach. A ZUS? Skąd wyczaruje środki na nowe emerytury? Życie podpowiada tylko jeden znany politykom scenariusz. Kiedy państwu brakuje pieniędzy, to sięga się przede wszystkim do kieszeni przedsiębiorców. Ale tym razem to nie zadziała. Gdy zabraknie rąk do pracy, firmy zaczną się zwijać. Spadną dochody z VAT i CIT, a konsumpcja też poleci w dół.