Rz: Odzież to dzisiaj najczęściej kupowana w internecie kategoria. Jak to możliwe, że branża tak szybko zmieniła podejście do takiej formy sprzedaży?
Złożyło się na to wiele przyczyn, które generalnie spowodowały znaczne upowszechnienie tej formy robienia zakupów. To choćby nowe sposoby płatności – teraz furorę robi Blik. Do tego firmy zmieniły podejście do polityki zwrotów. Stało się to po prostu znacznie łatwiejsze. Kilka lat temu branża miała z tym problem. Regularnie dostawaliśmy oferty różnych rozwiązań technologicznych, pozwalających na dopasowywanie ubrań do sylwetki kupującego, ale online. Rozwiązanie okazało się prostsze, dzisiaj klienci bez problemu mogą zamówić ten sam model ubrania w dwóch, trzech rozmiarach, wybrać najlepiej pasująca sztukę, a resztę odesłać. To przekonało wielu sceptyków do wykonania pierwszego zakupu za pomocą sieci. Jednak największe znaczenie miało obniżenie kosztów usług logistycznych, dzięki czemu niemal rozmyła się różnica pomiędzy zakupami w internecie a tymi robionymi w tradycyjnych sklepach.
Czym zatem wygrywają te online?
Choćby szerokością oferty. Naszym celem jest, aby klient w internecie uzyskał rzeczywiście największy wybór. Modele dostępne w naszych stacjonarnych salonach się różnią. Bywa, że nie we wszystkich sklepach oferowana jest pełna kolekcja. W internecie klient może wybierać spośród absolutnie pełnej gamy modeli danej kolekcji.
Skoro szerokość oferty jest kluczowa, to może przyszłość, jeśli chodzi o sprzedaż odzieży w sieci, należy do sklepów multibrandowych?