Na razie urzędnikom udało się porozumieć z pielęgniarkami. Siostry, które protestowały rok temu przed Kancelarią Premiera, wczoraj zgodziły się, że do końca roku nie będą rozpoczynać żadnych protestów. Chcą jednak rozmawiać z Ministerstwem Zdrowia.
– Powołaliśmy zespół negocjacyjny, który będzie się zajmował trzema dziedzinami: podwyżkami od 2009 roku, uznawaniem kwalifikacji pielęgniarek i normami zatrudnienia w szpitalach – mówi Jakub Gołąb, rzecznik ministerstwa.
Trudniejsze były rozmowy z ratownikami medycznymi, bo sytuacja w tej grupie zawodowej jest o wiele bardziej napięta. Już wczoraj karetki zostały oflagowane, ratownicy rozdawali ulotki i wywiesili transparenty. Krajowy Związek Pracowników Ratownictwa Medycznego domaga się zwiększenia pieniędzy, jakie budżet państwa wydaje na ratownictwo, prawa do wcześniejszych emerytur, a także stworzenia jednego państwowego systemu ratowniczego na wzór straży pożarnej czy policji (w tej chwili umowy na ratownictwo mogą zawierać z NFZ różne podmioty, także prywatne). „Nasze pieniądze uciekają przez to za granicę” – napisali związkowcy, uzasadniając ostatni postulat.
„Solidarność” Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego ma te same postulaty: chce, by ratownik zarabiał 2,5 średniej krajowej brutto. W tej chwili dostaje 2,5 tys. zł brutto. – Na ratownictwo medyczne budżet państwa wydaje 1,3 mld zł, wojewodowie zgłosili do resortu zdrowia, że wydatki powinny wzrosnąć do 1,7 mld. Oczekujemy, że Ministerstwo Zdrowia ten postulat poprze i odpowiednie kwoty zostaną wpisane do projektu budżetu na przyszły rok – mówi Jacek Szarek z „Solidarności”.
Ale po wczorajszych rozmowach z resortem zdrowia „Solidarność” postanowiła, że na razie nie przyłączy się do protestu innych związkowców.