– Od grudnia do połowy lutego z powodu tej choroby zmarło w Polsce już 38 osób. Wiele z nich nie doczekało refundacji pomalidomidu, leku, który mógłby wydłużyć ich życie, a który wciąż jest dla nas niedostępny – mówiła podczas śniadania prasowego poświęconego jakości życia ze szpiczakiem Wiesława Adamiec, prezes Fundacji Carita – Żyć ze Szpiczakiem. – Chcemy mieć dostęp do terapii, które w innych krajach europejskich są standardem. Chcemy być leczeni najnowszymi lekami – podkreślała Adamiec.
Prezes zapewniała, że fundacja wciąż podejmuje wszelkie możliwe działania mające wspomóc Ministerstwo Zdrowia w podjęciu pozytywnej decyzji co do finansowania od marca 2018 r. nowej terapii doustnej na opornego szpiczaka. Pacjenci z wielką nadzieją czekają na ostateczne decyzje w tej sprawie. Kolejne nowoczesne terapie, które pojawiły się w UE, wzmacniają tę nadzieję, ale w ich przypadku to jeszcze kwestia czasu. Chorym może go nie wystarczyć, im potrzebny jest lek, który można podać od zaraz.
Szpiczak mnogi to nowotwór krwi diagnozowany najczęściej u osób, które ukończyły 70. rok życia. U chorego dochodzi do wzrostu komórek plazmatycznych zwanych plazmocytami. Rozrastają się one w szpiku kostnym w postaci guzów i niszczą kości.
Ilu osób ten problem dotyczy? Nie wiadomo. W Polsce jak dotąd nie ma dokładnego rejestru chorych na szpiczaka mnogiego. Szacuje się, że z tą chorobą walczy obecnie 9,5 tys. osób. Nowych zachorowań rocznie jest ok. 1,5 tys. To oznacza, że codziennie o tej chorobie dowiadują się cztery osoby.
– Możemy dziś stwierdzić, że z tych 100 osób po pięciu latach będzie żyła połowa – mówi prof. Tomasz Wróbel z wrocławskiej Kliniki Hematologii Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku. I dodaje, że w ostatnich latach tę stosunkowo rzadką chorobę krwi diagnozuje się niestety u coraz większej liczby osób.