Miejski Szpital Zespolony w Olsztynie tylko w tym roku na zakupy nowoczesnego wyposażenia wydał prawie 4 mln zł, głównie z pieniędzy miasta. – Kupiliśmy aparaty rentgenowskie na blok operacyjny, najnowocześniejsze USG dla ginekologii i urologii, a także system, dzięki któremu pielęgniarka może śledzić tętno płodu – wylicza dyrektor Jolanta Szymankiewicz-Czużdaniuk. Do tego dochodzą nowe łóżka porodowe, monitory, laser dla okulistyki.
Większość sal jest przeznaczona dla jednej – trzech osób, ma łazienki, radia i telewizory (płatne) oraz przenośne aparaty telefoniczne. – Poziom naszych usług potwierdzają certyfikaty ISO. W tym roku dostaliśmy certyfikat środowiskowy i BHP – wylicza dyrektor.
Największym problemem są kolejki do zabiegów. Na endoprotezę czeka się dwa lata. – Gdyby nie limity NFZ, to zamiast 100 protez biodra mój szpital mógłby rocznie wszczepiać 300 – mówi Szymankiewicz-Czużdaniuk.
Kolejny punktowany w naszym rankingu szpital ma długą nazwę, za którą kryje się historia połączenia dwóch rywalizujących ze sobą jednostek – mundurowej polikliniki i stworzonego przez samorząd województwa Centrum Onkologii. Dziś szpital zatrudnia 800 osób. Jeszcze trzy lata temu wszyscy pracowali tu na etatach, dzisiaj 95 proc. lekarzy jest na kontraktach. Placówka ma 400 łóżek, z czego połowa to łóżka onkologiczne. Potrzeby są dużo większe, bowiem, choć trudno w to uwierzyć, przez 60 lat Warmia i Mazury jako jedyny region w Polsce pozbawione były własnego ośrodka leczenia raka. Są tu kolejki, ale czas oczekiwania na przyjęcie nie przekracza dwóch miesięcy. Na innych oddziałach najdłużej czeka się na protezy – nawet do pięciu lat. Na rehabilitacji jest półtoraroczna kolejka. – Dla NFZ nie są to zabiegi ratujące życie. A to, że człowiek nie może chodzić, cierpi, nikogo nie obchodzi – przyznaje dyrektor Janusz Chełchowski.
W tym roku szpital wydał ok. 8 mln zł na zakupy nowego sprzętu.