Szpitali samorządowych działających jako spółki jest w Polsce około 60. W kolejce czekają następne. – Zainteresowanie tą formą zarządzania jest ogromne. Tylko w naszym szpitalu w Kluczborku byli w ostatnim czasie przedstawiciele chyba 30 samorządów – mówi Renata Jażdż-Zalewska, szefowa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych.
– Przekształcenia dokonują się cały czas. Nasz samorząd szuka inwestora, któremu będzie mógł wydzierżawić szpital, by to prywatna firma leczyła mieszkańców powiatu. Jeśli ten plan się nie powiedzie, szpital zostanie przekształcony w spółkę należącą do powiatu – mówi Adam Styczeń, dyrektor placówki w Myślenicach.
Jak na zmiany reagują mieszkańcy? – Mają dobre doświadczenia z prywatyzacją stacji dializ. Działa na europejskim poziomie i leczy bezpłatnie. Ludzi interesuje jakość leczenia i dostępność. To, kto prowadzi szpital, zajmuje ich mniej – podkreśla Styczeń. – Natomiast źle do zmian nastawione są związki zawodowe.
Dyrektorzy nie lubią słowa prywatyzacja. – Od kilku dni toczy się demagogiczna dyskusja. Nasze szpitale nie zostały sprywatyzowane. Przekształciliśmy je w spółki, ale wciąż należą do samorządu. Działają dużo lepiej niż lecznice publiczne, bo u nas zarząd odpowiada za kondycję finansową placówki – dodaje Jażdż-Zalewska.
Zdarzało się już, że ci, którzy byli liderami zmian, nie dostawali od państwa pomocy Marek Haber, dyrektor szpitala w Suchej Beskidzkiej