— Dzwonią do nas pielęgniarki z całego kraju, że chcą jechać do Radomia, by wesprzeć strajkujące tam koleżanki — mówiła rano "Rz" Dorota Gardias, przewodnicząca Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Związek nie zdecydował się jednak na ogólnopolską manifestację w Radomiu. — Będzie to spontaniczna akcja pielęgniarek i położnych z całego kraju, które w Radomiu zademonstrują swoje poparcie dla strajkujących — mówi Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca OZZPiP. Zapowiada, że manifestacja potrwa kilka godzin, by wzmocnić na duchu strajkujące. — Dopiero w czwartek na miejscu okaże się, ile przyjedzie pielęgniarek — dodaje. Szefowa szpitalnego ZZ Pielęgniarek i Położnych Anna Trzaszczka przyznaje, że strajkujące siostry dostają wsparcie od pielęgniarek z całego kraju, które gotowe są przyjechać do Radomia, by zademonstrować solidarność ze strajkującymi. W tej chwili w całym kraju trwają zapisy chętnych na wyjazd do Radomia. Ocenia się, że może tam przyjechać nawet tysiąc sióstr. Mówi się, że część z nich może pozostać w Radomiu na dłużej i założyć tam "białe miasteczko". Trzaszczka ma jednak nadzieję, że dyrekcja szpitala i władze miasta rozpoczną z nimi poważne rozmowy o podwyżkach. Prezydent Radomia uważa, że białe miasteczko powinno powstać ale pod siedzibą NFZ, bo to z funduszu pochodzą pieniądze na pensje.

Pielęgniarki w Szpitalu Specjalistycznym Radomiu strajkują od sześciu dni. Dotychczasowe rozmowy zakończyły się fiaskiem. Siostry domagały się 600 złotych podwyżki, a później obniżyły żądania do 500 zł. Dyrektor szpitala Andrzej Pawluczyk i prezydent miasta Andrzej Kosztowniak zamiast podwyżek zaproponowali pielęgniarką jednorazową kwotę po około 1000 zł brutto, wypłaconą w pięciu ratach. Pieniądze - w sumie ok. 1.2 mln zł - miały pochodzić z NFZ, jeżeli ten zapłaci szpitalowi za tzw. nadwykonania.

Strajkujące nie przyjęły tych warunków. Tłumaczyły, że to wirtualna propozycja, bo nie wiadomo czy i kiedy NFZ przekaże pieniądze szpitalowi. — Nie było też rozmów, że te pieniądze staną się składnikiem pensji w przyszłym roku — tłumaczyła Zennona Sadowska, wiceprzewodnicząca ZZPiP w radomskim szpitalu. Prezydent argumentował, że nie może zaoferować podwyżek wliczonych do pensji, bo oznaczałoby to dalsze problemy finansowe szpitala, który jest już zadłużony na 25 mln złotych. W poniedziałek na konferencji prasowej powiedział, że pensje pielęgniarek w radomskim szpitalu wynoszą od 2930 do 4470 złotych. — Największa grupa zarabia około 3500 złotych — przekonywał prezydent.

— To kłamstwo — mówiły oburzone siostry, pokazując dziennikarzom paski swoich wynagrodzeń z których wynikało, że zarabiają znacznie mniejsze kwoty od tych, które podawał prezydent. Po fiasku sobotnich rozmów prezydent Radomia zapowiadał, że dziś złoży wniosek do wojewody o zamknięcie części oddziałów, a następnie przeprowadzić restrukturyzację placówki i zwolnić część personelu. Po rozmowach z dyrekcją szpitala prezydent uznał, że nie ma potrzeby ewakuacji chorych i nie będzie składał wniosku o wygaszenie działalności któregoś z oddziałów.