Aktywiści gejowscy protestują przeciw obsadzeniu Brendana Eicha na stanowisku prezesa Mozilli. Duże portale sugerują zmianę przeglądarki na inną, „promującą otwartość na środowiska LGBT". Pracownicy firmy zaś wyrażają rozczarowanie poglądami nowego prezesa i demonstrują poparcie dla związków gejowskich.
Kiedy Brendan Eich zostawał prezesem Mozilli nic nie zapowiadało wizerunkowych problemów twórcy popularnej przeglądarki internetowej. Firefox. Eich wprawdzie nie jest przebojowym menedżerem, ale znany jest jako solidny inżynier. Pracował w Netscape Communications (wtedy, gdy Netscape Navigator była najpopularniejszą przeglądarką internetową świata). Jest też głównym twórcą JavaScript — języka programowania stosowanego na stronach internetowych. Wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale na stanowisko szefa Mozilli Eich pasuje doskonale.
Ale Brendan Eich ma też wadę. Otóż w 2008 roku przekazał tysiąc dolarów (on sam, nie jego firma) na wsparcie zakazu homoseksualnych małżeństw w Kalifornii. Propozycja ta najpierw „przeszła", lecz później, w 2013 roku została unieważniona.
Ale zwolennicy przywilejów dla homoseksualnych par nie zapomnieli poparcia Eicha dla konserwatystów. Sprawa wypłynęła w marcu 2012 roku — na liście obok nazwiska, które wówczas niewiele mówiło, była też nazwa firmy zatrudniającej darczyńcę — Mozilla. A teraz, gdy w marcu tego roku Eich został prezesem, sprawa tysiąca dolarów na zablokowanie homoseksualnych małżeństw wróciła ze zdwojoną siłą.
Jeden z największych serwisów randkowych OK Cupid gdy wykryje, że użytkownik korzysta z Firefoksa radzi mu zmianę na inny program — np. konkurencyjne Chrome lub Internet Explorer. „Nowy szef Mozilli Brendan Eich jest przeciwnikiem równych praw dla par gejowskich. Dlatego wolelibyśmy, żeby nasi użytkownicy nie korzystali z programów Mozilli" — można przeczytać na stronie serwisu. Oczywiście o ile używamy Firefoksa.