Kosztujące 359 złotych Jabra Halo Smart należą do szybko zdobywającej popularność kategorii dousznych słuchawek bezprzewodowych z pałąkiem na szyję. To rozwiązanie niezwykle wygodne, które docenią osoby używające słuchawek przez okrągły dzień. Z telefonem lub komputerem łączą się przez Bluetooth — nie będą nam się plątać kable, końcówki są wkładane do uszu — dzięki temu nie musimy mieć pałąka na głowie, i wreszcie część układana na karku zawiera spory akumulator, który daje, wedle producenta, aż 17 godzin pracy. A po wyjęciu słuchawek z uszu, zamiast pracowicie zwijać kabelek, można je po prostu puścić — zawisną na pałąku.
To nie są modne teraz słuchawki sportowe odporne na deszcz i pot (skoro o tym mowa, to Halo Smart akurat są odporne na wilgoć), nie są to też typowe słuchawki do smartfona przeznaczone do rozmów, ani tym bardziej zestawy audiofilskie — choć i z połączeniami, i z muzyką dają sobie radę całkiem dobrze. To urządzenie dla typowych pracowników biurowych — spędzających czas w metrze, taksówce, czy w głośnym open space. Co w nich nadzwyczajnego? To, jak dobrze łączą funkcjonalność i jakość dźwięku, dodając kilka sprytnych sztuczek.
Jedną z takich sztuczek są magnesiki na elementach wkładanych do uszu. Magnesy są również ukryte w pałąku. Gdy słuchawek nie używamy, można je „przypiąć" do pałąka żeby nie dyndały nam na piersi. Można też same słuchawki „skleić" magnesami ze sobą. Ale najfajniejsze jest to, że gdy przychodzi połączenie „rozpięcie" magnetycznych słuchawek spowoduje odebranie rozmowy. Ich ponowne zbliżenie kończy połączenie. Podobnie jest z odtwarzaniem muzyki — magnetyczne złączenie słuchawek jest jak wciśnięcie pauzy.
Inną sztuczką jest integracja z asystentami w smartfonach — o czym za chwilę, a także stosowany od pewnego czasu przez Jabrę sposób parowania Bluetooth — jesteśmy prowadzeni głosowo przez cały proces. Korzystanie z Halo Smart można rozpocząć nie zaglądając do instrukcji.
W komplecie dostajemy słuchawki na pałąku (jest elastyczny, łatwo go zakładać i zdejmować), trzy pary dodatkowych wkładek EarGels, instrukcję obsługi oraz kabelek USB do ładowania akumulatora. I tu pierwsza uwaga — wkładki do uszu wyglądają na niezwykle delikatne, a ich ściąganie i nakładanie na końcówki słuchawek wymaga siły. Wiem coś o tym, bo wypróbowałem wszystkie rozmiary — i żadna nie pasowała. Może mam złe uszy. Stanęło na największych. Problem z wkładkami jest tym istotniejszy, że kabelki łączące pałąk z słuchawkami są dość sztywne i sprawiają, że słuchawki „wyłażą" z uszu. A jak wiadomo w przypadku słuchawek dousznych ma to ogromny wpływ na brzmienie.