Reklama

Legalizacja samowoli budowlanej za darmo - pomysł nie wszystkim się podoba

Nie wszystkim podoba się pomysł, by dom nielegalnie rozbudowany można było zalegalizować za darmo.

Aktualizacja: 07.03.2019 06:05 Publikacja: 05.03.2019 18:56

Legalizacja samowoli budowlanej za darmo - pomysł nie wszystkim się podoba

Foto: Adobe Stock

Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju rozważa wprowadzenie abolicji dla starych samowoli budowlanych. I choć pomysł ten zebrał wiele pozytywnych opinii, jest też sporo negatywnych.

Czytaj o rządowym planie abolicji:

Samowole budowlane do darmowej legalizacji

Czytaj także:

Skąd się biorą najbrzydsze budynki świata

Reklama
Reklama

Nie taka zła

Z wstępnej propozycji ministerstwa wynika, że abolicja obejmie samowole popełnione przed 1999 r., które mają najmniej 20 lat. Resort stawia jednak warunek: nigdy nie mogło toczyć się w ich sprawie postępowanie przed nadzorem budowlanym ani w sądzie.

Abolicja będzie darmowa. Wniosek będzie się składało do powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego razem z niezbędnymi dokumentami, w tym ekspertyzą techniczną. Z tego ostatniego dokumentu ma wynikać, w jakim stanie jest nielegalny budynek. Taka samowola będzie mogła być sprzeczna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.

– Abolicje i amnestie to nic nowego. Raz na jakiś czas się je wprowadza, a to zacierając kary, a to darowując przedsiębiorcom część składek ZUS. Jeżeli od 20 lat stoi budynek, który został nielegalnie np. rozbudowany, nic się z nim złego nie dzieje, nadzór budowlany się nim nie interesuje, nie rozpoczęto żadnych procedur – to spokojnie można go zalegalizować. A nie utrzymywać fikcję – uważa Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.

Propozycję abolicji w pełni aprobuje również czytelnik „Rzeczpospolitej" z Krakowa.

– Od dawna czekam na takie przepisy. Przed laty w budynku usługowym nadbudowałem jedno piętro. Zrobiłem to, ponieważ szkoła językowa, którą prowadzę, miała coraz więcej słuchaczy, a brakowało miejsca na sale lekcyjne. Później okazało się, że przekroczyłem wskaźniki z miejscowego planu. Nie mam więc obecnie żadnych szans na legalizację tego piętra. Tymczasem budynek stoi od wielu lat i nic się złego z nim nie dzieje – tłumaczy Tomasz P.

Podobnego zdania jest Marek Poddany, deweloper oraz członek byłego zespołu doradczego ds. opracowania reformy procesu inwestycyjno-budowlanego do niedawna funkcjonującego przy Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. Jednak jego zdaniem problem jest bardziej złożony, bo samowola samowoli nierówna.

Reklama
Reklama

Pomoc – tak, ale nie dla każdego

– Nie wszystkie samowole budowlane popełniono rozmyślnie, z rażącym naruszeniem prawa. I w takim wypadku trzeba pomóc wyprostować sytuację prawną, nawet poprzez abolicję, ale nie tylko – podkreśla Marek Poddany.

– Zespół doradczy, w którym brałem udział, przygotował założenia zmian do prawa budowlanego. Przekazaliśmy je ministerstwu. Zaproponowaliśmy w nich wprowadzenie „żółtej kartki" . Ma polegać na tym, że jeśli powiatowy inspektor nadzoru dopatrzy się nieprawidłowości, najpierw wezwie inwestora do usunięcia naruszeń, wyznaczając mu jednocześnie termin. A dopiero później będzie karał. Dzięki temu naruszeń powinno być mniej – mówi Poddany. Dodaje jednak, że są również  takie przypadki jak te w Błotach Karwieńskich nad Bałtykiem, niedaleko wydm. W  pasie chronionym zostały wybudowane domy letniskowe z naruszeniem miejscowego planu.

– Takie przypadki trzeba zdecydowanie piętnować – uważa Poddany. I podkreśla: – Dziś trudno rozebrać budynek postawiony niezgodnie z prawem. Właściciele wykorzystują wszelkie możliwe kruczki prawne. Przykładem jest m.in. słynny warszawski hotel Czarny Kot. Wyjściem byłoby wprowadzenie opłaty towarzyszącej wydaniu nakazu rozbiórki oraz obciążenie hipoteki nieruchomości wybudowanej z naruszeniem prawa. Płaciłby ją za każdy rok nielegalnego korzystania z nieruchomości jej właściciel. Po 20, 30 latach wartość takiej opłaty przekroczyłaby wartość nieruchomości, która przeszłaby na własność państwa, a ono mogłoby ją zlicytować. Wówczas nikomu nie opłacałoby się naruszać prawa.

Pomysł wprowadzenia abolicji aprobuje Piotr Kłodziński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Energetyka w Warszawie.

– Jeżeli osoba, która popełnił samowolę budowlaną, przedstawi ekspertyzę, że nie zagraża ona życiu ani zdrowiu ludzi, nie widzę powodu, by nie wyprostować sytuacji prawnej danej nieruchomości. Sporo mieliśmy np. problemów z samowolnie zabudowywanymi korytarzami przez lokatorów. W większości wypadków udało się je zalegalizować – wyjaśnia Kłodziński.

Innego zdania jest Wojciech Gwizdak, architekt.

Reklama
Reklama

– Jestem przeciwnikiem abolicji. Nie powinno się budować wbrew miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego oraz przepisom powszechnie obowiązującym – mówi Gwizdak.

Zła nauka i zły przykład dla społeczeństwa

– Rząd raczej powinien rozważyć zmianę zasad legalizacji samowoli budowlanych. Obniżyć opłatę legalizacyjną albo zmienić zasady jej ustalania. A nie uczyć społeczeństwo, że naruszanie przepisów nie jest niczym złym. Po co załatwiać formalności, budować na podstawie projektu budowlanego, skoro za kilka lat będzie abolicja i wszystkie naruszenia pójdą w niepamięć – twierdzi Gwizdak.

Podobnego zdania jest Bogdan Dąbrowski, radca prawny w Urzędzie Miasta w Poznaniu.

– Nie popieram abolicji, ponieważ jest niebezpieczna. Podam przykład. W Poznaniu dużym problemem jest nielegalna rozbudowa altan stojących na terenie ogrodów działkowych. Powinny mieć one maksymalnie 35 mkw. I nie wolno w nich na stałe mieszkać. Tymczasem wiele osób zwiększa ich powierzchnię do 55 mkw. Co więcej, na stałe w nich mieszka, choć to zabronione. Gdyby abolicja weszła w życie, doszłoby do legalizacji tych domów. W efekcie ogrody działkowe straciłyby swój dotychczasowy charakter. Stałyby się działkami budowlanymi. Czy o to właśnie chodzi pomysłodawcom? – pyta radca prawny i odpowiada: – Chyba nie.

Uwag pod adresem abolicji jest więcej.

Reklama
Reklama

– Przecież całkiem niedawno była abolicja. Wprowadziła ją nowelizacja prawa budowlanego z 10 maja 2007 r. Dotyczyła ona samowoli popełnionych między 31 grudnia 1994 r. a 11 lipca 1998 r . Warunek był jeden: nadzór budowlany nie rozpoczął żadnego postępowania w sprawie tej samowoli przed 11 lipca 2003 r. Okres abolicji był bardzo krótki, niewiele osób o niej wiedziało. Dlatego tylko nieliczni z niej skorzystali. Jaka tym razem będzie skala abolicji, nie wiem. W dużych miastach na pewno niewielka, bo trudniej w nich ukryć naruszenie prawa. Inaczej to wygląda w mniejszych miejscowościach, czyli tam, gdzie stosunki sąsiedzkie są poprawne i nie wypada donosić na sąsiada – mówi mecenas Dąbrowski.

Dodaje, że abolicja sprzed kilku lat szanowała prawo.

– Pozwalała na bezpłatną legalizację tylko wtedy, gdy nie doszło do złamania przepisów oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. W wypadku ostatniej propozycji ministerstwa tak nie będzie. A tego rodzaju praktyk nie powinno się pochwalać – uważa Dąbrowski.

A gdzie ład przestrzenny

Propozycja resortu nie podoba się też samorządom, zwłaszcza to, że będzie można wyprostować sytuację prawną budynku wybudowanego wbrew miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego, czyli przepisom prawa miejscowego. – Konstytucja przyznaje gminom władztwo planistyczne. Dzięki niemu mają prawo kształtować swoją przestrzeń. Tymczasem dzięki abolicji tak nie będzie. Będzie można naruszać postanowienia planu. Nie powinno się tego aprobować – tłumaczy Bogdan Dąbrowski.

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Spadki i darowizny
Czy darowizna sprzed lat liczy się do spadku? Jak wpływa na zachowek?
Internet i prawo autorskie
Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości
Prawo karne
Małgorzata Manowska reaguje na decyzję prokuratury ws. Gizeli Jagielskiej
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama