– Jeśli ludzie gotowi są na bardziej twórcze rozwiązania, to szybciej mogą doprowadzić do upragnionej transakcji – powiedział Mark Anderson, szef jednej z największych londyńskich agencji nieruchomości Hampton International w rozmowie z dziennikiem „Financial Times”, który opisał nowy sposób na ożywienie sprzedaży domów.
– Znam kilka osób, które zdecydowały się na takie inwestycje. To pomaga rozruszać rynek – twierdzi menedżer w londyńskim City. Przez wiele miesięcy bezskutecznie próbowała sprzedać swój dom wart 450 tys. funtów, by zdobyć pieniądze na upatrzoną willę za 700 tys. funtów. Gdy wreszcie pojawił się nabywca, okazało się, że i jego wstrzymuje konieczność sprzedaży własnego domu.
Jak oceniają brytyjscy pośrednicy, takie łańcuszki transakcji na londyńskim rynku nieruchomości są coraz bardziej powszechne, a liczba uzależnionych od siebie kupujących i sprzedających stale się wydłuża. Jeśli któraś z transakcji nie może dojść do skutku, bo kupujący ma problemy ze zdobyciem kredytu albo sprzedażą własnego lokum, blokuje się cały łańcuszek. Hampton International twierdzi, że już spora grupa jej klientów kupiła nieruchomości za 300 tysięcy funtów, by w ten sposób odblokować łańcuszek transakcji prowadzący do sprzedaży ich domów wartych 2 – 3 mln funtów. Co robią z przymusowymi zakupami? Najczęściej oddają swym dzieciom albo wynajmują, czekając na kolejny boom.
ft.com