Wojciech Jachowicz-Wróblewski z warszawskiej firmy PHU Tormex nie ukrywa, że firmy remontowe są dziś w bardzo kiepskiej kondycji. – Z jednej strony spadła sprzedaż mieszkań, wstrzymywane są też projekty biurowe. Nie ma więc czego wykańczać. Z drugiej wiele firm, które za wszelką cenę próbują dostać zlecenia, zaniża stawki do absurdalnych poziomów – mówi Wojciech Jachowicz-Wróblewski. – Tymczasem firmy, które wystawiają faktury i płacą podatki, nie są w stanie konkurować cenowo z ofertą pana Janka, który jest gotowy wykonać prace bez dokumentowania ich. To psuje rynek – dodaje.
Zdaniem Wróblewskiego stawka za roboczogodzinę powinna wynosić około 17 zł, a najmniej 15 zł, żeby firmom roboty się opłaciły. Tymczasem są firmy, które pracują za 9,5 zł.
O mniejszej liczbie zleceń mówi też Ryszard Wencel, właściciel gorzowskiej firm remontowo-budowlanej Gipsar, która specjalizuje się w wykańczaniu mieszkań i domów. – W porównaniu z czasem hossy popyt na usługi remontowe jest mniejszy o około 30 procent. Wcześniej mieliśmy wypełniony kalendarz na pół roku z góry, teraz zlecenia realizujemy na bieżąco – przyznaje Ryszard Wencel.
Józef Karwowski, szef warszawskiej firmy Usługi Remontowo-Budowlane przyznaje zaś, że jego firma ma mniej zleceń na duże prace przy wykańczaniu biurowców.
– Wykonujemy za to więcej drobniejszych usług oraz prac przy wykańczaniu remontów i domów – wyjaśnia szef warszawskiej firmy.