Wielu deweloperów posiada dziś grunty kupione kilka lat temu, często po zawyżonych cenach. A że obecnie realizowane są głównie projekty typu BTS, czyli szyte na miarę oczekiwania najemcy zainteresowanego konkretną i sprecyzowaną lokalizacją, bardzo często rozmijają się z tym, co może w danej chwili zaproponować deweloper – twierdzi Kamila Bralczyk z DTZ.
Najwięcej gruntów zostało kupionych przez inwestorów w woj. dolnośląskim, centralnej Polsce i w okolicach Poznania.
– Trudno mówić o nadwyżkach ziemi w bankach deweloperów na Mazowszu i Śląsku. Inna sytuacja jest w województwach, które traktowane były jako rejony nowej ekspansji, a więc w północnej Polsce. Tam inwestycje w zakup gruntu mogą się okazać nietrafione. Jednak nawet w tych rejonach nie widać masowych odsprzedaży ziemi – twierdzi Tomasz Branecki, prezes Jartom Nieruchomości.
O likwidacji nadwyżek muszą myśleć spółki, które nie mają szans na kredytowanie projektu. Jeśli znajdą kupca, muszą się liczyć z tym, że grunty przemysłowe potaniały od czasu prosperity nawet ponad 30 proc.
– Ich potencjalne straty obejmują dodatkowo koszty kredytowania kupionej ziemi oraz opłaty towarzyszące transakcji. Dla wielu inwestorów straty potęguje osłabienie wartości polskiej waluty. Ceny gruntów zazwyczaj ustalane są w PLN i dlatego strata w EUR czy też USD jest tym większa, im słabszy złoty – wyjaśnia Jacek Kamiński z King Sturge.