Do końca pierwszej połowy 2015 r. 43 proc. dopłat trafiło na pięć największych miast. Dzięki zmianie przepisów może się to zmienić. - Od początku istnienia program "Mieszkanie dla młodych" budził kontrowersje. Nie brakuje krytykujących go, choć trzeba przyznać, że wprowadzone w tym roku zmiany są w większości pozytywne - uważa Marcin Krasoń, analityk Home Broker.
Co było najczęściej krytykowane? Najczęściej powtarzanym zarzutem wobec "MdM" był dotąd fakt wspierania zakupu tylko nowych mieszkań, co krytykował nawet Narodowy Bank Polski. - Twórcy programu tłumaczyli, iż celem jest nie tylko pomoc młodym ludziom przy zakupie mieszkania, ale również rozruszanie rynku budowlanego. Momentami taki stan rzeczy nazywano nawet lobby dewelopersko-bankowym - tłumaczy Maciej Górka z Domiporta.pl.
Efekt wspierania tylko rynku pierwotnego widać w statystykach wykorzystania programu: pieniądze płynęły głównie do dużych miast, gdzie rynek deweloperski jest rozwinięty. Z wyliczeń Home Brokera na podstawie danych Banku Gospodarstwa Krajowego, wynika, że do końca pierwszej połowy 2015 r. 43 proc. dopłat trafiło na pięć największych rynków.
Za niskie limity dla rynku wtórnego
- Ale od początku września sytuacja uległa zmianie i ten minus "MdM" przeszedł do historii. Jedną z najważniejszych zmian zasad działania programu wprowadzonych przez nowelizację ustawy jest dołączenie do programu lokali z rynku wtórnego. Dzięki temu możliwość skorzystania z dopłat mają osoby, które mieszkają w mniejszych miejscowościach, gdzie handluje się głównie mieszkaniami z drugiej ręki i dotąd program był właściwie niedostępny - mówi Marcin Krasoń.