Niezmiennym błędem jest przyjmowanie ceny jako jedynego kryterium wyboru. Przykładowo: ocieplenie ściany i nowy tynk powinny być wystarczająco trwałe, abyśmy nie musieli za parę lat remontować elewacji, bo będzie to dodatkowy koszt.
Błędów jest oczywiście dużo więcej: źle dobrany materiał termoizolacyjny, niedokładny montaż, co prowadzi do mostków cieplnych, złe przygotowanie podłoża lub konstrukcji budynku (np. niedostosowanie wysokości krokwi do nowej grubości izolacji).
A jaka jest optymalna grubość materiałów ociepleniowych?
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o optymalną grubość izolacji cieplnej. Najważniejszą rzeczą jest jednak niezapominanie o tym, że izolacja izolacji nierówna.
Główny parametr to współczynnik przewodzenia ciepła określany grecką literą lambda. Na każdym opakowaniu znajdziemy informację o nim. Im mniejsza lambda, tym lepiej materiał ociepla.
Oczywiście na to, jaki materiał izolacyjny zastosujemy, ma wpływ również to, jaki element budynku izolujemy. Bo chociaż ogólnie możemy powiedzieć, że można wybierać spośród styropianu, płyt PIR lub PUR, wełny szklanej i skalnej, to do każdego z materiałów są stworzone produkty, które przy konkretnym zastosowaniu sprawdzą się najlepiej.
Przykładowo: na dach płaski wybierzemy produkty charakteryzujące się wytrzymałością mechaniczną, które mogą przenosić obciążenia. Z kolei na dach skośny należy wybrać lekkie i sprężyste materiały, dobrze wypełniające przestrzeń i nieobciążające konstrukcji. Współczynnik lambda waha się dla tych materiałów od 0,021 do 0,044 W/(mK). Zatem w zależności od rodzaju materiału możemy tę samą izolacyjność cieplną osiągnąć przy 15 cm (dla lambdy = 0,021) i 30 cm (dla lambdy = 0,044).
Oczywiście są również jeszcze inne cechy, które rozróżniają poszczególne materiały izolacyjne, z ceną włącznie. Przyciśnięta do muru odpowiedziałabym: jeśli chodzi o grubość, stosujmy zasadę: na dach 30–40 cm; na ścianę 20–30 cm; na podłogę 10–20 cm.
Jakie normy powinien spełniać dom, by był energooszczędny?
Parametry dla domu o niskim zapotrzebowaniu na energię – tak jest on nazywany w przepisach – są podane w warunkach technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie.
Według ministerialnej definicji taki dom to budynek, który spełnia wymagania, które będą obowiązywać od 1 stycznia 2021. Ma on mieć niskie zapotrzebowanie na energię pierwotną EP (to miara związana z typem surowca, który służy do wyprodukowania energii; węgiel zwiększa tę wartość, panele fotowoltaiczne zmniejszają) i jednocześnie doskonale zaizolowane dach, ścianę i podłogę oraz okna i drzwi.
Chodzi o to, że niski parametr EP możemy osiągnąć, zakładając, że nasz dom będziemy opalać chrustem, choć nie będzie wcale zaizolowany. I na odwrót, nieźle zaizolowany dom może mieć wysoką wartość EP, jeśli będziemy ogrzewać wyłącznie prądem.
Energooszczędny dom musi więc być bardzo dobrze zaizolowany (np. izolacyjność cieplna dla dachu U nie może przekroczyć wartości 0,15) i mieć efektywną instalację i źródło ciepła, aby EP nie przekroczyło wartości 70 kWh/mkw. rok.
Pamiętajmy jednak, że wartości te są podawane w wątpliwość przez wielu ekspertów, którzy twierdzą, że naprawdę energooszczędny dom powinien mieć wartości niższe o około 50 proc.