Polacy coraz chętniej wybierają oryginalne miejsca do spędzania wolnego czasu. Idea ich tworzenia powstała przez przypadek. Jak wiadomo, potrzeba jest matką wynalazków. Tak było z domkami na jeziorze Jamno w Mielnie. Ich pomysłodawcą jest inżynier Marcin Baranowski, właściciel stoczni, a dziś również właściciel HT Houseboats, firmy, która oferuje odpoczynek „w niezwykłych okolicznościach przyrody".
Z widokiem na taflę wody
Historia z domami na wodzie zaczęła się od skonstruowania budynku nad brzegiem jeziora, w którym dzieci Marcina Baranowskiego – adepci żeglarstwa – mogłyby wraz z kolegami z klubu żeglarskiego znaleźć schronienie w razie niesprzyjających warunków na wodzie – opowiada Patrycja Wlizło z HT Houseboats.
Potem poszło już z górki. Dziś firma oferuje do wynajęcia dziesięć całorocznych apartamentów przycumowanych do pomostu na jeziorze Jamno. Doba w lecie kosztuje od 600 zł. Niektóre domy mają saunę, jacuzzi, kominek. Najważniejszy jest jednak widok na spokojną taflę jeziora. – Każdego lata mamy komplet gości. Już dziś zbieramy rezerwacje na 2019 rok. Coraz więcej osób szuka innego sposobu na spędzanie wolnego czasu – mówi Wlizło. A nie trzeba wiele administracyjnego trudu, by mieć dom na wodzie. Nie stanowi on obiektu w rozumieniu prawa budowlanego. Traktowany jest jako jednostka pływająca, czyli jak żaglówka czy motorówka.
– Każdy pływający dom jest zarejestrowany. Po rejestracji można go przycumować w marinie i podłączyć do prądu i kanalizacji. Mamy jednak i domy samowystarczalne, z własną oczyszczalnią i zamontowanymi kolektorami słonecznymi – opisuje Wlizło. O pozwoleniach na budowę nie musieli również myśleć ci, którzy postanowili zaoferować turystom wypoczynek w wozach cyrkowych.
– Wozy cyrkowe to przygoda naszego życia. Mieliśmy kiedyś działkę nad Biebrzą, w miejscu, gdzie nie można było budować, i szukaliśmy rozwiązania, by czasem móc tam spędzić trochę czasu. W obszarze niemieckojęzycznym pomieszkiwanie w wozach cyrkowych jest bardzo popularne, to taki alternatywny sposób na życie. Zainspirowało nas to i tak nad Biebrzą pojawił się pierwszy wóz – opowiada Katarzyna Leszczyńska, tłumaczka literatury i organizatorka turystyki.