Kartka formatu A4, na której zarząd spółdzielni mieszkaniowej Wspólnota Dąbie postanowił przedstawić stan zaległości w opłatach za lokale mieszkalne w budynku, pojawiła się w listopadzie. Wisiała przez kilka dni. Potem zniknęła. Według jednych usunęła ją spółdzielnia. Według innej wersji zerwali ją sami mieszkańcy.
[srodtytul]Uporczywi zaległowicze[/srodtytul]
Z kartki mieszkańcy mogli się dowiedzieć, że zarząd spółdzielni i rada nadzorcza na bieżąco analizują terminowość regulowania opłat za korzystanie z lokali mieszkalnych, prowadzą rozmowy z dłużnikami i uzgadniają terminy spłaty zadłużeń. Przypomniano, że osoby posiadające niskie dochody mogą ubiegać się o dodatek mieszkaniowy. Natomiast „wobec uporczywych zaległowiczów, niewywiązujących się z podjętych zobowiązań, spółdzielnia stosuje radykalne metody – windykacje zadłużeń na drodze sądowej i komorniczej, a w ostateczności przeprowadzane są eksmisje z lokali mieszkalnych lub licytacje ze spółdzielczego, własnościowego prawa do lokali mieszkalnych” – widniało na liście. Poniżej pojawiło się zestawienie w formie tabeli pokazujące liczbę mieszkań zadłużonych wraz z podaną kwotą zadłużenia na każdym piętrze.
Część mieszkańców uznała, że takie ujawnianie dłużników jest także zbyt radykalną metodą walki z zaległościami w płaceniu za mieszkanie.
– Co z tego, że na liście nie padły nazwiska. Bardzo wiele osób poczuło się wskazanych palcem. Na każdym piętrze są tylko cztery mieszkania. Jeśli na cztery mieszkania, cztery zostały wskazane jako zadłużone, to wszystko jest jasne, choć nie wiadomo, ile kto jest winien, bo kwota zadłużenia jest podawana na piętro – mówi Edward Mićków, jeden z mieszkańców budynku. – Proszę sobie wyobrazić, jaka powstała atmosfera podejrzliwości tam, gdzie na cztery mieszkania na piętrze wykazano trzech, dwóch lub jednego dłużnika? Który tu nie płaci? Tak się nie robi.