Przez lata prosiliśmy miasto o lokale zastępcze, ale dopiero katastrofa otworzyła serca urzędników na naszą tragedię – mówią lokatorzy kamienicy przy ul. Wilczej 17.
Najbardziej ucierpiało mieszkanie Barbary Wrzosek. Gdy na dachu pracowali robotnicy, w jej pokoju zawalił się sufit.
– Przez ogromną dziurę w dachu widać było niebo. Ostatnie trzy noce spałam na klatce schodowej, bo bałam się o życie. Gruz spadł wprost na łóżko, zniszczył mi telewizor – opowiada kobieta.
W kamienicy mieszkała od 35 lat. Od kilkunastu starała się o inny lokal komunalny.
– Dotąd zawsze słyszałam, że w dzielnicy nie ma wolnych pomieszczeń i muszę cierpliwie czekać – wyjaśnia.