Klienci bywają bardziej nieugięci, wybierając lokalizację mieszkania, niż prowadząc dyskusje o jego ostatecznej cenie. Jednak sporo rozmów nadal kończy się fiaskiem ze względu na zaporowe stawki dyktowane przez sprzedawców.
– Klienci są przywiązani do swoich preferencji, podobnie jak właściciele mieszkań do ich wysokich cen – zauważa Krzysztof Pankowski z agencji nieruchomości Silver House.
[srodtytul]Duże oczekiwania[/srodtytul]
Zdaniem Pankowskiego dziś mamy sytuację nieco patową. Mimo dużej podaży lokali trudno mówić o uprzywilejowanej pozycji kupującego, bo często bank odmawia swojego udziału w transakcji, twierdząc, że mieszkanie jest przeszacowane. Argument ten jednak nie przekonuje sprzedawców do obniżek. – Właśnie z powodu niechęci banków do podjęcia ryzyka w ostatnich miesiącach rozpadło się wiele transakcji, gdzie podpisano nawet umowę wstępną, a kupiec wpłacił zaliczkę czy zadatek. Duża podaż mieszkań nie ma więc znaczenia. Istotne jest to, że jest bardzo mało tych osób, które mogą je kupić – twierdzi Krzysztof Pankowski.
Zdaniem Pawła Brzezińskiego z RE/MAX Top Nieruchomości przede wszystkim klient bez wygórowanych oczekiwań jest dziś w stanie znaleźć wiele ofert, które mu się spodobają. Im bardziej szczegółowe kryteria wyboru, tym gorzej dla potencjalnego nabywcy. – Jedna z naszych klientek szukała na terenie Miasteczka Wilanów niedużego, trzypokojowego mieszkania na drugim piętrze w stanie deweloperskim w cenie do 500 tys. zł. Niestety, dopiero za 600 tys. zł udało się znaleźć odpowiednią nieruchomość, przy czym była ona położona na innej kondygnacji, niż klientka pierwotnie zakładała – opowiada Brzeziński. Dodaje, że w tej dzielnicy bardzo trudno jest kupić za rozsądną cenę mniejsze mieszkania. Do wzięcia są dziś z reguły przestronne mieszkania trzy- i czteropokojowe, bo na takie stawiali deweloperzy, projektując budynki w czasie boomu mieszkaniowego. Mniejsze lokale, szczególnie kawalerki, stanowią niewielki odsetek podaży. – Właściciele niewielkich mieszkań zdają sobie sprawę z tej sytuacji i trzymają ich ceny na stosunkowo wysokim poziomie, godzą się na obniżki co najwyżej kilkuprocentowe – zauważa Paweł Brzeziński.