– Ale już statystyka nieruchomości biurowych i handlowych nie oddaje prawdziwego obrazu – mówi Andrzej Brochocki z firmy Brochocki.Nieruchomości. – Biura skupiają się głównie w dużych miastach: Wrocław, Kraków Poznań – tu jest po ok. 370 tys. mkw powierzchni. Potentatem jest Warszawa, gdzie biur jest prawie 3 mln mkw. – dodaje.
Swoistym zagłębiem w stolicy jest Mokotów, część Ochoty, bliski Ursynów. Tu, jak zgodnie twierdza analitycy powierzchni przybywa, ale i są na nią chętni. Nowych pustostanów nie ma i to nie tylko w stolicy. To nowy trend, bo jeszcze pod koniec ubiegłego roku w samej Warszawie podaż wynosiła 260 tys. mkw. i była najwyższa od dziewięciu lat. Ale popyt był mniejszy. Włączając powierzchnię oferowaną na podnajem stopa pustostanów wzrosła w ciągu minionego roku z 4,5 proc. do 7 proc.
– Ale teraz wzrost popytu łączy się też z nową tendencją na biurowym rynku. Tzw. starzy najemcy w dobie kryzysu próbują obniżać koszty utrzymania firmy. I szukają nowych powierzchni biurowych na obrzeżach miast – mówi Brochocki.
Jednak nie są to powierzchnie zupełnie przypadkowe, oddalone jedynie od centrum. Właściciele firm szukają miejsc na peryferiach, gdzie tańszy jest nie tylko czynsz, ale i opłaty za parkowanie. Coraz większą wagę przywiązują też firmy do powiązania komunikacji z siedzibą biura.
– Z danych wynika, że nawet 40 proc. pracowników korzysta z miejskiego taboru – mówi Roman Meysner z Vantage Development. – Dlatego przy wyborze siedziby właściciele firm wybierają miejsca, do których dojeżdża metro, tramwaj, autobus. Ale oczywiście firmy prestiżowe, które bezpośrednio pracują z klientami, np. kancelarie prawne, starają się lokować swoje siedziby w centrum miast, w prestiżowych dzielnicach, nawet w ich zabytkowych enklawach – podkreśla.