Kiedy nie było planów zagospodarowania przestrzennego, inwestorzy narzekali na ich brak. Teraz, kiedy już są, nie podoba im się ich jakość i zapisy. Często ich zarzuty nie są pozbawione racji.
[srodtytul]Dwa rodzaje[/srodtytul]
Mamy dwa rodzaje planów. Uchwalone między 1 stycznia 1995 r. a 11 lipca 2003 r. oraz uchwalone po tej dacie, gdy weszła w życie obowiązująca do dziś [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=169354]ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym[/link]. Zachowała ważność planów uchwalonych pod rządami swej poprzedniczki – ustawy z 1994 r.
Plany te różnią się jednak. Te sprzed 11 lipca 2003 r. są dużo bardzo ogólne i wykonane w innej skali. – Kiedy były uchwalane, ich ogólność nie przeszkadzała. Obowiązywały bowiem inne zasady załatwiania formalności budowlanych. Inwestor, który chciał budować, musiał najpierw uzyskać na podstawie planu warunki zabudowy i zagospodarowania terenu, a dopiero potem pozwolenie na budowę – mówi Grzegorz Buczek, architekt i urbanista.
[b]Warunki zabudowy były po to, by sprawdzić zgodność inwestycji z planem. Tak było jednak tylko do 11 lipca 2003 r. [/b]