– Sytuacja na rynku nieruchomości w styczniu nie rozwinęła się po myśli sprzedających. Nawet decyzja o ograniczeniu programu „Rodzina na swoim” do mieszkań z rynku pierwotnego nie wpłynęła na taki wzrost popytu na rynku wtórnym, który skutkowałby wzrostem cen. Co więcej, w niemal wszystkich lokalizacjach średnie ceny ofertowe są niższe niż w grudniu 2010 roku – mówi Marta Kosińska, analityk portalu Szybko.pl.
[srodtytul]Oferta odstaje od oczekiwań[/srodtytul]
Z analizy cen ofertowych Szybko.pl oraz danych transakcyjnych z bazy Expandera i agencji Metrohouse wynika, że pomiędzy stawkami wywoławczymi mieszkań a finalnymi różnice są znaczne. – Spośród siedmiu analizowanych miast najmniejsza różnica dotyczy Łodzi, gdzie wynosi 4,1 proc. Z kolei największą dysproporcję można zaobserwować w Gdyni i we Wrocławiu. W tym przypadku oczekiwania sprzedających są dużo wyższe niż poziom cenowy przeprowadzanych na rynku transakcji. Różnica wynosi odpowiednio 16 i 14 proc. W pozostałych miastach różnica kształtuje się na poziomie od 8,2 proc. do 11,2 proc. — wyjaśnia Marcin Jańczuk z biura Metrohouse & Partnerzy.
Dlaczego ceny są zawyżone? Zdaniem pośredników w obrocie nieruchomościami, różnica między cenami ofertowymi i transakcyjnymi wynika m.in. z wystawiania przez sprzedających cen z marginesem na negocjacje, a czasem z błędnej kalkulacji stawek, czy nadmiernych oczekiwań właścicieli co do kwoty, jaką chcą uzyskać za nieruchomość.
– Wskaźnik zawyżonych cen przede wszystkim pokazuje, jak bardzo aktualna oferta na rynku odstaje od preferencji i przeciętnych możliwości nabywczych klientów dokonujących transakcji — tłumaczy Marcin Jańczuk. — Utrzymująca się duża liczba transakcji z najtańszego segmentu mieszkań, czyli w wielkiej płycie, ma znaczący wpływ na różnice między cenami ofertowymi a transakcyjnymi.