Prawie 80 procent osób pożyczających na mieszkanie w trzecim kwartale b.r. wybierało kredyty w złotych. Spadła nieco liczba chętnych na euro – do 11,8 proc. (z 14,1 w drugim kwartale br.). Natomiast ok. 9,8 proc. stanowiły w trzecim kwartale br. kredyty hipoteczne we franku szwajcarskim – tak wynika z najnowszych danych Związku Banków Polskich.
Te informacje nie zaskakują, ponieważ chęć zarobienia na racie kredytu w euro czy CHF w porównaniu z ratą tego samego kredytu w złotych zmniejsza się znacznie, gdy popatrzy się na skoki kursów walut.
I tak np. ktoś, kto pożyczył na mieszkanie we franku szwajcarskim w 2008 r. 300 tys. zł, dziś musiałby oddać bankowi 470 tys. zł (więcej przykładów w analizie „Rekordowe długi we franku i w euro – indeks zadłużenia w listopadzie").
Jednocześnie jednak pognębiony ostatnio kursem franka kredytobiorca przez lata oszczędzał na wysokości raty nawet do 40 proc. w porównaniu z kredytem w polskiej walucie.
Czy jednak mając zobowiązanie 30-letnie, warto przejmować się „sezonowymi" skokami kursów walut? Przecież wiadomo, że ryzyko kredytowe polega na tym, że raz się zarabia na racie, a raz traci.