Reklama

Rodzina na swoim – co kupimy w Warszawie po zmianie limitów

Po zmianach limitów w RNS na preferencyjny kredyt kupimy w stolicy nieliczne lokale. Sprzedającym nie opłaca się obniżać cen do limitu programu

Aktualizacja: 10.04.2012 14:16 Publikacja: 10.04.2012 14:00

Żeby skorzystać z dopłat do kredytu, cena mkw. mieszkania na stołecznym rynku wtórnym od kwietnia br. nie może przekraczać 4723 zł.

– Nie mamy ani jednego mieszkania, które spełniałoby nowe kryteria – mówi pośrednik Cezary Szubielski, szef żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości. – Warto zadać pytanie urzędom skarbowym, czy tak wyceniane lokale w Warszawie w ogóle istnieją. Przy sprzedaży nieruchomości fiskus pobiera podatek od czynności cywilnoprawnych w wysokości 2 proc. ceny. Jeśli urząd uzna, że cena podana w akcie notarialnym jest zbyt niska w stosunku do cen rynkowych, ma prawo podnieść wymiar podatku do 2 proc. stawki rynkowej – tłumaczy pośrednik.

Także Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse & Partnerzy przyznaje, że oferty mieszkań na rynku wtórnym, jakie można kupić na kredyt w RNS, można zliczyć na palcach jednej ręki. – W naszej bazie znajdziemy ich zaledwie cztery. Np. dwupokojowe mieszkanie na poddaszu budynku na Tarchominie, z 1999 r., kosztuje 294 tys. zł. W Ursusie za 285 tys. zł do kupienia jest 65-metrowy lokal, który powstał jako nadbudowa przedwojennej kamienicy – podaje Jańczuk.

Według Marcina Rachwalskiego z MAXON Nieruchomości dzisiejsze limity prowadzą do wygaszania programu dopłat na rynku wtórnym. – Mieszkań, które spełniają nowe kryteria, na rynku wtórnym jest bardzo mało – przyznaje Marcin Rachwalski. – Na jednym z portali nieruchomości znajdziemy 80 takich ofert. W naszej agencji nie mamy ani jednej.

Zdaniem Marcina Rachwalskiego klienci chcący skorzystać z dopłat poszukują mieszkań raczej na rynku pierwotnym. – Część deweloperów ustalała ceny, opierając się na obowiązujących limitach – zauważa Rachwalski.

Reklama
Reklama

Według Cezarego Szubielskiego na wiosnę znacznie wzrosło zainteresowanie mieszkaniami najtańszymi. – Tymczasem sprzedający chcieliby, by ceny wróciły do poziomu co najmniej sprzed trzech lat, a dzisiejsze stawki są skłonni zaakceptować tylko w ostateczności. Absolutnie nie chcą się pogodzić z dalszymi spadkami – zauważa Cezary Szubielski. – Rynek jest niejako po ich stronie. Jest bowiem duży popyt na mieszkania do wynajęcia, co może powstrzymać dalsze spadki cen. Właścicielom mieszkań bardziej opłaca się je wynajmować, niż sprzedawać. Ceny w RNS okażą się fikcją.

Także Marcin Rachwalski ocenia, że biorąc pod uwagę nowy limit w RNS, sprzedający nie podejmą decyzji o obniżeniu cen. – Wyjątkiem są pewnie lokale, których ceny są na pograniczu progu programu, a w czasie negocjacji pojawia się kwestia kredytu w RNS – zastanawia się Marcin Rachwalski. Według Marcina Jańczuka, gdy limity były wyższe, zdarzały się sytuacje, że sprzedający dopasowywali do nich ceny. – Dziś nie będzie ich łatwo skłonić do tak dużych obniżek.

Żeby skorzystać z dopłat do kredytu, cena mkw. mieszkania na stołecznym rynku wtórnym od kwietnia br. nie może przekraczać 4723 zł.

– Nie mamy ani jednego mieszkania, które spełniałoby nowe kryteria – mówi pośrednik Cezary Szubielski, szef żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości. – Warto zadać pytanie urzędom skarbowym, czy tak wyceniane lokale w Warszawie w ogóle istnieją. Przy sprzedaży nieruchomości fiskus pobiera podatek od czynności cywilnoprawnych w wysokości 2 proc. ceny. Jeśli urząd uzna, że cena podana w akcie notarialnym jest zbyt niska w stosunku do cen rynkowych, ma prawo podnieść wymiar podatku do 2 proc. stawki rynkowej – tłumaczy pośrednik.

Reklama
Nieruchomości
Na zakupy do biurowca. Jak w dwa lata zmienił się rynek w Warszawie?
Nieruchomości
Biura Ace of Space we wrocławskiej Renomie z supercertyfikatem
Nieruchomości
Deweloperzy w lepszych nastrojach. Ceny mieszkań podskoczą?
Nieruchomości
Mieszkanie dla singla, dla pary, dla rodziny. To dobry czas na szukanie lokalu?
Nieruchomości
Popyt na biura nakręcają renegocjacje umów
Reklama
Reklama