Z moich obserwacji rynku wynika, że czasem faktycznych obniżek był rok 2009. Praktycznie zerowa sprzedaż, inwestycje w trakcie realizacji, obowiązujące kontrakty z generalnymi wykonawcami, banki nieprzebierające w środkach, byle tylko raty kredytu płacone były na czas... Tak – wtedy inwestorzy nie mieli wyjścia i ceny poszybowały w dół.
A dzisiaj? Skoro działki kupowane są z głową, koszty budowy są rozsądne, kupujący oczekuje funkcji (rozumianej jako maksymalna liczba pokoi), a nie powierzchni, w dodatku w normalnym standardzie, to w jaki sposób trzymać wysokie ceny w nowych projektach? Następuje dostosowanie oferty do możliwości finansowych nabywcy.
Mamy więc do czynienia ze spadkiem średnich cen całkowitych. I wynika on właśnie z dokładania do koszyczka mieszkań tych, które od początku są wycenione niżej niż obecne na rynku.
Znakomitym przykładem rozsądku deweloperów jest Trójmiasto – najbardziej „płynny" rynek w Polsce. Na Wybrzeżu inwestorzy błyskawicznie przystosowali się do nowych warunków. Tanie mieszkanie za mniej niż 4 tys. zł za metr? Proszę bardzo!
Decyzja o zakupie własnego M to indywidualny wybór każdego z nas. Czy warto czekać? Jeśli nie przeszkadza nam mieszkanie z rodzicami czy teściami, jeśli nie chcemy spłacać własnych czterech kątów, a zamiast tego wykładać co miesiąc pieniądze na wynajem... - możemy czekać. Pytanie, kiedy będzie „wystarczająco tanio"? Dziś nic nie wskazuje na dramatyczne załamanie rynku.
Waldemar Oleksiak, pełnomocnik zarządu w firmie Emmerson:
- Moim zdaniem w tej chwili na rynku wtórnym, jak i pierwotnym, jest dużo okazji, z których warto skorzystać. Sporo osób musi szybko sprzedać mieszkanie ze względu na kredyt lub nową inwestycje np. dom, więc w takiej sytuacji możemy wynegocjować bardzo dobrą cenę.
Rynek pierwotny też ma w tej chwili sporo do zaoferowania. Ostatnie mieszkania w blokach przeważnie sprzedawane są z dużą obniżką, a te , których budowa się rozpoczyna, oferowane są taniej, aby deweloper mógł wykazać się w banku zainteresowaniem klientów lub zebraniem kwoty na kontynuowanie budowy.
Jeśli chodzi o obniżki cen, w przypadku lokali na rynku wtórnym, o powierzchni 40 - 60 mkw., średni upust wynosił ostatnio 2,9 proc. stawki wyjściowej. Z drugiej strony największe rabaty można było wynegocjować w przypadku lokali o metrażu 60 - 80 mkw. - 6,5 proc. stawki ofertowej.
Jeżeli chodzi o najmniejsze mieszkania, a więc te, których metraż nie przekracza 40 mkw., to średni wynegocjowany rabat to 3 proc. .
Jacek Bielecki, dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich:
- Warto już teraz rozpocząć poszukiwanie konkretnego mieszkania. Wejście w życie ustawy deweloperskiej gwarantuje większe bezpieczeństwo transakcji, a na rynku przybywa dobrze wycenionych lokali.
Także polityka banków, zawężająca dostęp do kredytów hipotecznych, przemawiałaby na korzyść szybszego podejmowania decyzji zakupowych. Oczywiście każdy z nabywców decyzję o terminie kupna podejmuje indywidualnie, gdyż jest ona zależna od wielu czynników, jednak jeśli klient wybrał już konkretnie lokum, które spełnia jego oczekiwania, nie warto zbyt długo zwlekać z decyzją.
Trudno dziś jednoznacznie przewidzieć, jak zachowają się ceny mieszkań. Są przesłanki skłaniające ku stwierdzeniu, że stawki utrzymają się na obecnym poziomie (choćby ze względu na uwarunkowania wynikłe z wymogów ustawy deweloperskiej), jak i za ich niewielkim spadkiem (ograniczenie dostępności kredytów hipotecznych).
Przemysław Kotwicki, dyrektor internetowego serwisu otoDom.pl:
- To bez wątpienia dobry czas na zakup mieszkania. Dziś poważnie pomyślałbym o takiej inwestycji. Na pewno możemy mówić o stabilizacji na rynku. Wpływ inflacji, wzrost cen paliw oraz innych towarów, a także niższe niż przed rokiem ceny nieruchomości, to czynniki, które sprawiają, że nie ma wielkich nadziei na zdecydowane spadki w najbliższej przyszłości. Jednak nie popadałbym też w huraoptymizm. Na pewno nie jest tak, że kupować trzeba teraz albo nigdy.
To świetny czas na spokojne poszukiwania, przejrzenie ofert i znalezienie tego, co nas interesuje. A jeśli już znajdziemy mieszkanie spełniające nasze oczekiwania, nie ma sensu czekać z zakupem. Jeżeli cena jest dla nas nadal za wysoka – negocjujmy. Nie liczyłbym jednak na to, że stawki znacząco spadną w ciągu tego roku czy kolejnych lat.
W tej chwili jesteśmy w stanie więcej ugrać negocjacjami niż czekaniem. Czekając nie zyskamy więcej niż 2-3, góra 5 proc. To samo osiągniemy dzięki negocjacjom, a czekając możemy stracić nieruchomość, która nas interesuje. Dlatego, jeżeli znajdziemy atrakcyjną ofertę to naprawdę nie widzę sensu czekać licząc, że coś tym zyskamy. Takie podejście jest zbyt optymistyczne.
Jeśli kupujemy na własne potrzeby, to nie powinniśmy się też bardzo przejmować tym, że nasza nieruchomość w krótkim okresie będzie miała taką samą, albo nawet nieco niższą wartość. W długiej perspektywie wzrost cen powinien wyprzedzać inflację i przy aktualnych cenach inwestycja nie powinna przynieść strat, gdy będziemy chcieli sprzedać mieszkanie.