Jeszcze na początku lat 90. warszawski Służewiec był dzielnicą fabryczną, a biznesowe życie toczyło się przede wszystkim w centrum stolicy. Powstanie pierwszego biurowca na Służewcu w 1992 roku zwiastowało pewną przemianę, trudno jednak było wtedy wyobrazić sobie, że obszar stanie się najważniejszym polskim zagłębiem korporacji i biznesu w ogóle. A także, że częściej niż Służewiec będzie się na niego mówiło Mordor – co nawiązuje do mrocznej krainy z „Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena.
Metamorfoza
Służewiec został Mordorem przede wszystkim ze względu na panujący w dzielnicy chaos komunikacyjny i będące jego skutkiem ogromne korki. W ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci dzielnica przeszła wielką metamorfozę, a budynki wyrastały jeden po drugim.
Rozwój powierzchni biurowej okazał się szybszy niż rozwój infrastruktury. W rezultacie powstał obszar miasta przepełniony szklanymi biurowcami, z niedoborem miejsc parkingowych i zakorkowany, nieraz nawet poza godzinami szczytu. Oto cena za szybki rozwój.
Dziś kierunek rozwoju dzielnicy jest inny, a miejsce znów przechodzi metamorfozę. Tym razem taką, która sprawi, że pracownicy będą mogli poczuć się bardziej komfortowo.
Z jednej strony chodzi o usprawnienia komunikacyjne – na czele z zakończeniem trwającej prawie trzy lata przebudowy ulicy Marynarskiej – które zredukują korki i sprawią, że poruszanie się po Służewcu będzie szybsze. Również piechotą i rowerem, dzięki nowym chodnikom i ścieżkom rowerowym, a także licznym stacjom Veturilo znajdującym się w dzielnicy.