Zdaniem profesora Shillera - wykładowcy Yale University, polityka Rezerwy Federalnej i oraz rosnące zjawisko spekulacji rynkowej stanowią podatny grunt pod kolejny nieruchomościowy boom. W samym wzroście cen nie ma jeszcze nic złego, pod warunkiem, że nie odrywają się one od fundamentów. Rynek jest zagrożony i grozi mu powtórka z lat 2008-09, kiedy doszło do globalnego kryzysu finansowego – twierdzi Shiller.
We wcześniejszych pracach naukowych Shiller ostrzegał w 2005 roku przed niebezpieczeństwem przegrzania rynku nieruchomości. Współpracował także przy stworzeniu nowego wskaźnika określającego ruch cen na rynku domów – S&P Case/Shiller Index.
Teraz razem ze wszystkimi ekonomistami ostrzega, że na niektórych rynkach ceny rosną zbyt szybko, głównie z powodu kontynuowania bardzo łagodnej polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną oraz inne banki centralne świata. „W tym roku ceny (w USA) wzrosły o 12 proc. To bardzo szybki skok i wierzę na ten proces ma wpływ polityka Fed" – mówi Shiller. Od 2008 roku stopy procentowe w USA znajdują się praktycznie na zerowym poziomie. Według noblisty nie można bezpośrednio winić banku centralnego za tworzenie się baniek, ale bez wątpienia jego polityka może sprzyjać „nastawieniom spekulacyjnym".
Oprócz Stanów Zjednoczonych niekontrolowany wzrost cen nieruchomości zagraża takim krajom jak Chiny, Brazylia, Indie, Australia, Norwegia, czy Belgia. „Jest wiele krajów, które wyglądają podejrzanie" – twierdzi profesor.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku