W ciągu ostatniego roku ziemia rolna podrożała o niemal 9 proc., przekraczając poziom 24,3 tys. zł za 1 ha. - Najszybciej drożeją grunty o najniższej przydatności rolniczej – wynika z raportu Lion's Banku.
- W Polsce ziemia nadal jest bardzo tania. Długoterminowo, jej ceny będą dalej rosnąć, tym bardziej że odradza się sektor rolnictwa, przetwórstwa i spożywczy – zapewnia Paweł Grząbka, szef firmy doradczej CEE Property Group.
Duże ryzyko
Od końca 2004 r., grunty rolne podrożały w naszym kraju niemal o 300 proc. – Pamiętajmy, że rośnie zyskowność produkcji rolnej a na rolników czekają podatkowe zachęty i wsparcie z funduszy unijnych. Ponadto, od połowy 2016 r. cudzoziemcy z krajów unijnych będą mogli swobodnie kupować ziemię rolną w Polsce, co może przełożyć się na wyższy popyt na ziemię i zrównanie cen gruntów z obserwowanymi na Zachodzie - obecnie średnia cena gruntów w krajach unijnych jest 2-3 razy wyższa niż w Polsce. Dodatkowo, kupując ziemię rolną inwestorzy planują najczęściej sprzedawać parcele, których przeznaczenie pozwala na inne wykorzystanie gruntu niż rolnicze – zapewnia Bartosz Turek z Lion's Banku.
Z drugiej strony, ziemia rolna nie będzie nieustannie drożeć. Jednak, zdaniem analityków, po pierwsze nie wiadomo, kiedy ten trend się odwróci, a po drugie, nie jest pewne czy się w ogóle odwróci się w najbliższych latach. - Inwestując w ziemię rolną trzeba jednak być świadomym ryzyka. Jest to bowiem inwestycja wysoce kapitałochłonna. Co prawda, utrzymanie takiej nieruchomości jest niemal bezkosztowe, ale niełatwo uzyskać na taki cel kredyt hipoteczny, a co za tym idzie, zakupu dokonuje się gotówką. Jest to również przedsięwzięcie długoterminowe - przynajmniej kilkuletnie, i wymagające sprawności prawno – administracyjnej – tłumaczy Bartosz Turek.
Wzrost wartości
Zmiana przeznaczenia działki rolnej jest jednym z głównych czynników cenotwórczych i jednym z najbardziej popularnych sposobów inwestowania - Jeśli naszym celem jest zakup ziemi i przekształcenie jej w parcele budowlane, należy koncentrować się na okolicach, w których za kilka lat wiele osób będzie chciało zamieszkać. Głównie są to więc rejonu w pobliżu dużych miast – szczególnie tam, gdzie rozwija się infrastruktura, w mniejszym stopniu okolice popularne turystycznie – tu klientem docelowym byłyby osoby planujące budowę „drugiego domu", a więc dziś wciąż jest to ograniczona grupa docelowa – opowiada Bartosz Turek.