Ostatniej jesieni Patrycja, dziennikarka amerykańskiej gazety, zaczęła się rozglądać za dwupokojowym apartamentem na Manhattanie. Miała do dyspozycji ok. 1 mln dol. Szybko się jednak zorientowała, jak niewielki ma wybór - czytamy na łamach New York Timesa.
Po drabinie
- Na początku chcieliśmy kupić duże, dwupokojowe mieszkanie na tyłach Piątej Alei - opowiada dziennikarka, która szuka apartamentu ze swym chłopakiem. - Ceny wywoławcze mieszkań były w moim zasięgu - 995 tys. dol. Ale agencja żądała, abym miała na koncie bankowym trzy razy więcej niż cena sprzedaży. Innymi słowy - musisz udowodnić, że jesteś kimś, kto nie chciał kiedyś kupić apartamentu, o który się teraz ubiega - dodaje z sarkazmem.
Ostatecznie para znalazła uroczy apartament w okolicach parku Gramercy. Tyle że do drugiej sypialni trzeba wchodzić po czymś w rodzaju drabiny, a nie po schodach. - To doskonały apartament dla kogoś, kto nie chce już stamtąd wychodzić - mówi Patrycja.
Później był elegancki, jednopokojowy apartament z dwoma łazienkami w Flatiron. - Pojechałam go sprawdzić, ale mieszkanie zostało sprzedane zanim wysiadłam z metra - opowiada Patrycja na łamach New York Timesa.
Dziennikarka szybko się przekonała, że rosnące ceny i coraz bardziej ograniczona oferta oznacza, że kupujący z 1 mln dol. mają coraz mniej okazji albo są zmuszeni do daleko idących kompromisów.
Niska podaż, wysoki popyt i zainteresowanie większymi mieszkaniami w nowych luksusowych budynkach spowodowały, że mediana cen sprzedaży apartamentów na Manhattanie osiągnęła 972 428 dol. w pierwszym kwartale tego roku. To o 18,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku - podaje firma Douglas Elliman. To tylko o 5 proc. mniej niż w szczytowym drugim kwartale 2008 roku, kiedy to mediana cen wynosiła 1 025 000 dol., po raz pierwszy przekraczając 1 mln dol.