Znajdująca się w odległości krótkiego rejsu od wytwornej turystycznie Wenecji wyspa Poveglia może być uważana za anty-Wenecję. Nie ma tam sklepów z pamiątkami, nie ma gondol, nie ma ludzi.
Ceglana dzwonnica góruje nad grupą opuszczonych budynków. Zarośniętych ogrodów nikt nie pielęgnował od dziesięcioleci - czytamy na łamach "New York Timesa".
Wenecjanie na pikniku
Poveglia byłaby nadal zapomnianym miejscem na lagunie weneckiej, gdyby nie ostatnie zdarzenia i wystawienie wyspy na przetarg on line. Wyspa jest uwikłana w dwa całkiem różne problemy Włoch: jeden ogólnokrajowy, drugi - lokalny. Dług publiczny we Włoszech jest tak wielki, że rząd był zmuszony wystawić na aukcję nieruchomości, z Poveglią włącznie.
Z kolei przemysł turystyczny w Wenecji rozwija się tak gwałtownie, że mieszkańcy skarżą się, że normalne życie jest coraz trudniejsze. Wobec tych skarg wystawienie wyspy na aukcję internetową stało się przedmiotem publicznego sporu. W obawie, że Poveglia stanie się luksusowym ośrodkiem dla bogatych turystów, grupa wenecjan zaproponowała, by wyspa stała się dla mieszkańców azylem przed turystycznym zalewem, gdzie każdy z nich mógłby odpocząć wśród ogrodów, nauczyć się żeglować czy po prostu urządzić piknik.
- Jaką mamy wizje Wenecji na początku XXI wieku? - pyta na łamach "New York Timesa" Lorenzo Pesola, architekt i przywódca miejscowej grupy, której motto brzmi": “Poveglia dla każdego". - Musimy znaleźć jakąś równowagę pomiędzy tymi, którzy chcą zobaczyć wyspę po raz pierwszy, a tymi, którzy nie chcą jej widzieć po raz ostatni - tłumaczy Pesola.