Otwarcie galerii powoduje chwilową nadpodaż powierzchni handlowej w danej okolicy – mówi Edyta Paszkowska, ekspert w dziale powierzchni handlowych w Cushman & Wakefield. – Część ulicznych sklepów się zamyka, część przenosi się do centrum handlowego. Kiedy sytuacja na rynku się ustabilizuje, w miejscu starszych pustych lokali otwierają się nowe – opowiada. Czasem jest to uzupełnienie oferty galerii, czasem pojawiają się niszowe „koncepty", które, jak mówi Paszkowska, oryginalnością albo godzinami pracy nie pasowałyby do nowoczesnej galerii.
Pierwsza potrzeba
Przedstawicielka Cushman & Wakefield jako przykład podaje Stary Browar w Poznaniu. – Wkomponował się w okolicę, działając w symbiozie z handlem ulicznym. Ulica Półwiejska to jeden z najpopularniejszych traktów handlowych miasta – opowiada.
O tym, że ulice handlowe w pobliżu galerii mają rację bytu, jest przekonana Renata Kamińska, ekspert CBRE. – Ich oferta stanowi uzupełnienie propozycji centrów. Na ulicach przy galeriach znajdziemy najemców i usługi zaspokajające tzw. pierwsze potrzeby klientów – wyjaśnia Kamińska. – To fryzjer, kosmetyczka, apteka, drogeria, kawiarnie, cukiernie – wskazuje. I dodaje, że z oferowanych przy ulicach usług korzystamy wiele razy w tygodniu. Są dostępne z ulicy, nie musimy więc tracić czasu, chodząc po galerii.
Według przedstawicielki CBRE ulice handlowe nie są na razie zagrożeniem dla centrów. – Atrakcyjność ulic będzie rosła, bo interesują się nimi najemcy nieobecni dotąd na polskim rynku – mówi Renata Kamińska. – Dywersyfikacja oferty handlowej, a także pewna ekskluzywność najemców, którzy wybiorą ulice handlowe, będzie stanowiła konkurencję dla centrów.
A Edyta Paszkowska ocenia, że ulice największych miast zmieniają się dynamicznie. – Rozwijający się sektor gastronomiczny wprowadza w nie nowe życie – mówi. – Przyzwyczajenia Polaków się zmieniają. Coraz chętniej – poza spotkaniami biznesowymi i z przyjaciółmi – wychodzimy do restauracji z rodziną.