Taki niecodzienny rejs niezwykłą jednostką będzie trwał trzy lata. Przebiegnie w co najmniej 30 etapach wokół wybrzeży Azji, Afryki i Ameryki Południowej, czyli przez rejony najbardziej dotknięte plagą pływającego plastiku i zarazem emitujące najwięcej takich zanieczyszczeń. Projekt nosi nazwę Plastic Odyssey.
Nadciąga katastrofa
W oceanach znajduje się ponad 150 mln ton plastikowych odpadów, ta masa podwoi się w połowie stulecia – ostrzega raport sporządzony na zlecenie ekologicznej Fundacji Ellen McArthur (w 2005 r. wynikiem 71 dni, 14 godz., 18 min, 33 s ustanowiła ona rekord świata w samotnym rejsie dookoła Ziemi, jest pierwszą kobietą, która w tej konkurencji pokonała mężczyzn). W skali świata, jak wynika z raportu opublikowanego w 2016 roku w Davos podczas Światowego Forum Ekonomicznego, do hydrosfery (wody słone, słodkie i gruntowe) co minutę dostaje się tyle plastiku, ile pustych butelek pomieściłaby 8-tonowa ciężarówka.
Od 1964 r. produkcja tworzyw sztucznych wzrosła 20-krotnie, osiągając 315 mln ton, z czego 5 proc. poddawana jest recyklingowi, 40 proc. trafia na wysypiska, a reszta do oceanu. Jeśli zużycie plastiku będzie postępowało w tym samym tempie, w roku 2025 na tonę plastiku w oceanach będą przypadały 3 tony ryb, a w roku 2050 plastik będzie ważył więcej niż ryby. Co roku marnowane są opakowania plastikowe za 80–120 mld dolarów.
Plastik jest obecnie najpopularniejszym materiałem na naszej planecie, produkuje się go więcej niż drewna, betonu, żelaza i stali. Mnożą się raporty naukowe wskazujące na skutki dla planety, dla jej flory i fauny, nie radzenia sobie z plastikowymi odpadami. Mnożą się także propozycje, w jaki sposób pozbywać się tej plagi, ale są one mało realistyczne, to raczej popisy wyobraźni i umiejętności w zakresie grafiki komputerowej niż rozwiązania możliwe do zastosowania w praktyce, na skale większą niż laboratoryjną, w dodatku w najbiedniejszych rejonach świata. Czy do tej kategorii przyjdzie zaliczyć także pomysł francuskich inżynierów?
Gra wyobraźni
- Pomysł narodził się kilka lat temu. Byłem wtedy oficerem mechanikiem w marynarce handlowej, toteż spędzałem sporo czasu na wodzie, na dużych statkach transportowych. Zdałem sobie wtedy sprawę, że plastik jest właściwie wszędzie, nie tylko na ulicach wielkich miast, ale w coraz większym stopniu również na plażach, w portach, no i oczywiście w oceanach - wspomina Simon Bernard, współtwórca projektu.
Opowiada, że pewnego dnia, gdy jego statek cumował w Dakarze, w jednej z najbardziej zanieczyszczonych zatoczek, zjawił się przed nim jakiś człowiek z pytaniem, czy może napełnić pitną wodą swój plastikowy bidon, wyjaśnił, że wody potrzebuje na swoją łódź. W rzeczywistości był to pretekst, szukał jakiegoś zajęcia, prostej roboty, żeby zarobić na życie.
- Właśnie wtedy - wspomina Simon Bernard - pomyślałem o wszystkich tych zanieczyszczeniach, plastik ma przecież jakiś walor, w postaci odpadów jest dostępny za darmo, mógłby sprawić, że tacy ludzie jak ten, który przyszedł "po wodę", mogliby w pożyteczny sposób zarabiać na swoje utrzymanie.