Wszakże, sądząc z mnogości jego fotografii, jest nie tylko największym, ale i najpospolitszym z krajowych skrzydlatych drapieżników. Karty albumów przyrodniczych, łamy pism krajoznawczych, strony internetowe rozmaitych ptakolubów aż roją się od wizerunków bielika. Tu startuje z płycizny, rozbryzgując efektownie wodę, tam gania się z krukami, ówdzie drapieżnie rozrywa szczątki jakiegoś padłego zwierza. By zrozumieć tę bielikową medialną popularność, musimy na chwilę porzucić górnolotność i sprowadzić go – a także nas samych – na zasypaną śniegiem ziemię. Wszakże gdy chłody przycisną, żaden, nawet najbardziej majestatyczny w locie drapieżca nie wzgardzi porzuconym gdzieś kawałkiem mięsa czy tuszą martwego zwierzęcia.
[srodtytul]Łatwy łup[/srodtytul]
Ciągnąc do tak łatwego łupu, potężny bielik sam staje się łupem... fotografów. Urządzają oni nęciska z odpadami mięsnymi albo padliną i zasadzając się przy nich w ukryciu, zdobywają coraz to nowe wizerunki potężnego ptaszyska. Trzeba zresztą przyznać, że bielik sam tych wszystkich fotografów i ptasiarzy prowokuje tym, że coraz częściej bywa blisko nas.
Jadąc niedawno polną, zaśnieżoną drogą, łączącą dwie wioski, zobaczyłem nagle stado okrutnie kraczących wron, goniących coś nisko nad ziemią. Gdy to coś wyleciało spoza ośnieżonego pagórka, przedtem częściowo zasłaniającego całą scenę, ujrzałem potężnego ptaka, ze trzy razy większego od każdego ze swych skrzydlatych prześladowców. To mógł być jedynie któryś z orłów! I rzeczywiście, gdy tylko zmęczony wronią pogonią przysiadł pod szczytem wzniesienia, poznałem charakterystyczną, nieco zwalistą i kanciastą postać z potężną głową z mocarnym, żółtym dziobem i biel piór w ogonie. Stary bielik! Skąd jednak ten władca przestworzy, jezior i morza wziął się tu, w szczerym polu, do tego – o wstydzie! – przy wiejskim śmietniku? Bo, jak po chwili odkryłem, zaraz za pagórkiem był pozostały po wydobyciu żwiru dół, do którego na dziko zwożono odpadki. To stąd wrony próbowały wygonić intruza. Przyznam, że w tym momencie orzeł stracił w moich oczach nieco ze swego majestatu i tajemniczości.
[srodtytul]Bielszy odcień... ogona[/srodtytul]