Prowadzą je prof. Timothy Darvill z Bournemouth University oraz prof. Geoff Wainwright. Ich zdaniem dotąd niedostatecznie dokładnie zbadano proces powstawania Stonehenge. Z tego powodu wśród naukowców wciąż nie ma pełnej zgody, kiedy i jak zbudowano ten obiekt. Nie wiadomo też, kto mógł to zrobić. Co do tego, czemu niezwykła budowla służyła, hipotez jest zaś aż za dużo.
Naukowcy prowadzący wykopaliska w Stonehenge dotarli do oryginalnych miejsc ułożenia tzw. błękitnych kamieni tworzących niegdyś wewnętrzną część konstrukcji. Prof. Darvill już wcześniej uznał, że to właśnie te kamienie są kluczem do rozwiązania liczącej 4,5 tys. lat zagadki. – Wszystko idzie doskonale, dokopaliśmy się do kluczowych elementów – opisuje prace prof. Wainwright sieci BBC.
Skały te pochodzą z walijskich Preseli Hills oddalonych o ok. 250 kilometrów od Stonehenge. Przypuszczalnie w pobliże miejsca budowy przyniósł je lodowiec. Jednak prof. Darvill uważa, że to właśnie budowniczowie Stonehenge celowo przynieśli je na to miejsce (ok. 2,5 tys. lat p.n.e.). Niebieskie kamienie – wedle lokalnych wierzeń – mają bowiem moc uzdrawiającą. Jak podkreśla archeolog, to one stanowiły najważniejszy punkt Stonehenge, a nie znacznie potężniejsze bloki sarsenu (twardego piaskowca), które pojawiły się później.