Na taki pomysł wpadli naukowcy z amerykańskiego laboratorium QCN – Quake Catcher Network. Współdziałają w nim badacze z kalifornijskich uniwersytetów: Stanforda i Riverside. Zespołem kieruje Jesse Lawrence (Stanford) i Elizabeth Cochran (Riverside).
Pomysł ten nawiązuje do słynnego już doświadczenia Seti[AT]home, które polegało na tym, że zwykłe komputery osobiste tworzyły sieć służącą do analizowania i ewentualnego wychwytywania sygnałów z kosmosu nadawanych przez istoty inteligentne. Sygnały te łowił radioteleskop w Arecibo w Portoryko. Ich analizę przez komputery osobiste umożliwiał specjalny program.
Propozycja QCN zmierza podobnym torem. Dzięki specjalnemu oprogramowaniu, przygotowanemu przy pomocy geologów, w Kalifornii w regionie zatoki San Francisco i wokół Los Angeles powstanie największy na świecie detektor trzęsień ziemi rozpostarty na powierzchni tysięcy kilometrów kwadratowych. Gdy ziemia zacznie drżeć, sieć stworzy możliwość niezwykle szybkiego, praktycznie natychmiastowego (niemal w czasie rzeczywistym) wykrycia wibracji. Na tej podstawie błyskawicznie zlokalizowane zostanie epicentrum, określona siła wstrząsu.
Wartość takich informacji dla służb ratunkowych będzie nieoceniona – pozwoli zdecydować o podjęciu odpowiednich działań. Na przykład można zarządzić ewakuację ludności albo tylko poprzestać na ostrzeżeniu.
W jaki sposób notebook może wykrywać trzęsienie ziemi? Aby ochronić przenośne komputery przed skutkami upadku na ziemię (są na to nieporównanie bardziej narażone niż komputery stacjonarne), niektórzy konstruktorzy wyposażają je w akcelerometr. Wykrywa on gwałtowne zmiany położenia komputera. W razie upadku i uderzenia o ziemię głowica twardego dysku – element bardzo wrażliwy – jest mechanicznie blokowana, aby uniknąć deformacji lub kontaktu z powierzchnią dysku.