Lekarze wymienili znaczną część skóry twarzy okaleczonej pacjentki. Sukces zespołu kierowanego przez polską specjalistkę chirurgii rekonstrukcyjnej ogłoszono dopiero po dwóch tygodniach, kiedy okazało się, że przeszczep się przyjął.
Do tej operacji dr Maria Siemionow, absolwentka poznańskiej Akademii Medycznej, a obecnie dyrektor naukowy wydziału chirurgii plastycznej w Cleveland Clinic, przygotowywała się od ponad trzech lat. Jako pierwszej w Stanach Zjednoczonych udało jej się uzyskać zezwolenie Institutional Review Board, komisji bioetycznej, na wykonanie przeszczepu twarzy. W wywiadach udzielanych w 2005 roku mówiła, iż jej zespół jest do tego gotowy pod każdym względem, czeka tylko na dobranie biorcy i dawcy, co jest sprawą niezwykle trudną. Dwa tygodnie temu udało się znaleźć zmarłego dawcę, którego twarz otrzymała pacjentka w klinice w Cleveland. Nie zdradzono mediom jej personaliów.
– Dr Siemionow jest liderem w dziedzinie przeszczepów twarzy – komentuje sukces polskiej lekarki dr Warren Breidenbach, chirurg z Jewish Hospital w Louisville, który jako pierwszy w USA wykonał przeszczep ręki. – Od dawna prowadziła związane z tym badania. Do tego zabiegu była świetnie przygotowana.
Nie obyło się bez kontrowersji. Oponenci zarzucali polskiej chirurg, że przeszczep twarzy to zabieg niepotrzebny, bo nie służy ratowaniu życia. Dr Siemionow odpiera zarzuty, mówiąc, że okaleczonym ludziom – po wypadkach samochodowych, pożarach czy pogryzionym przez zwierzęta – którzy boją się wyjść ze swoich domów, taki zabieg de facto przywraca życie, tyle że psychiczne. Potwierdzają to inni lekarze.
– Ludzie mający zmasakrowane twarze, którzy nie mogą normalnie jeść ani oddychać, cierpią tak strasznie, że nawet rozważają eutanazję – mówi Arthur Caplan kierujący wydziałem bioetyki University of Pennsylvania.