Wiadomość o tym, że po raz drugi w historii Amerykanka urodziła ośmioraczki, zelektryzowała w ubiegłym tygodniu świat. Mówiono o triumfie współczesnej medycyny. W niedzielę okazało się, że niemowlęta poczęto przez sztuczne zapłodnienie. Tę informację podała mediom ich babcia. Okazało się także, że 33-letnia matka Nadya Suleman ma już sześcioro dzieci, także z probówki. Całkowicie zmieniło to klimat wokół narodzin maluchów. Wśród lekarzy rozpętała się burza.
Wydarzenie to komentuje dla „Rz” prof. Waldemar Kuczyński, przewodniczący sekcji płodności i niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego.
Waldemar Kuczyński: To tragiczna historia. Z mojego punktu widzenia absolutnie nie do zaakceptowania. Leczenie niepłodności powinno być skuteczne, ale musi towarzyszyć mu też rozsądek. W tym przypadku go zabrakło. Przeniesienie w jednym czasie do macicy tak wielu zarodków jest niezwykle groźne zarówno dla matki, jak i dzieci.
[b]Rz: Dlaczego?[/b]
Zwiększa ryzyko wczesnego porodu, co stało się i w tym przypadku. Noworodki z ciąż mnogich zwykle mniej ważą, co skutkuje rozmaitymi zaburzeniami, np. pracy płuc czy serca. U matki częściej dochodzi do powikłań poporodowych. Ale ogromną cenę płaci także społeczeństwo.