[b]Rz: Czy nie jest tak, że brytyjscy uczeni nazwali po imieniu problem, z którego lekarze zdawali sobie sprawę, ale nie wypadało powiedzieć o nim głośno?[/b]
[b]Andrzej Rynkiewicz:[/b] Jeszcze 30 temu problem był odwrotny. Na niezdrowe używki, takie jak palenie, nadmiar jedzenia, wylegiwanie się przed telewizorem czy jazdę samochodem, mogła sobie pozwolić tylko elita, dobrze wykształcona i raczej o wysokim IQ. Wydawało się, że zawał serca jest chorobą dyrektorów. Kiedy uczeni udowodnili, że wymienione czynności są czynnikami ryzyka, elity zmodyfikowały swój styl życia. Jednocześnie przyszły zmiany ekonomiczne, poprawiające status socjalny klas niższych, a jednocześnie zwiększające ryzyko zawału i udaru. Dzisiaj każdego stać na telewizor, samochód czy smaczne przekąski. Nie każdy rozumie, że ich nadmiar jest niezdrowy.
[b]Jakiej skali jest to zjawisko?[/b]
Z amerykańskich badań wynika, że co trzeci pacjent nie rozumie poleceń lekarza. W rezultacie nie przestrzega zasad terapii, co prowadzi do niepowodzenia leczenia.
W całej tej sprawie nie tyle moim zdaniem chodzi o obniżony poziom inteligencji, ile o niski poziom wiedzy ogólnej na temat świata i niedopasowanie do niego komunikatów lekarzy, które mogą być zbyt złożone lub wymagają erudycji do ich zrozumienia.