- Stoimy w obliczu dramatu — twierdzi dr Daisy Acosta z Alzheimer’s Disease International, międzynarodowej organizacji która właśnie przedstawiła nowy raport o zachorowaniach. Według naukowców z King’s College London w 2030 roku na różne odmiany demencji zapadnie ponad 65 mln osób, a w 2050 — ponad 115 mln.
Te przewidywania są o ok. 10 proc. wyższe w stosunku do prognoz z zaledwie 2005 roku. Zdaniem samych badaczy najbardziej „niedocenianym” regionem świata pod tym względem jest Azja i Ameryka Łacińska. Gwałtowny wzrost liczby cierpiących na alzheimera i podobne schorzenia (m. in. parkinson i choroba Picka) wynika — paradoksalnie — z poprawy warunków życia. Rośnie liczba osób starszych, a tym samym rośnie grupa potencjalnych pacjentów.
Szacuje się, że dziś mniej więcej połowa pacjentów z demencją żyje w krajach ubogich i o średnim poziomie dochodów. W 2050 roku ma się to zmienić — chorzy w tych krajach stanowić będą aż dwie trzecie wszystkich dotkniętych demencją ludzi na Ziemi.
Według dr Acosty, w biedniejszych krajach demencja i alzheimer to „ukryty temat”. W takich krajach jak np. Indie ludzie nie używają nazwy alzheimer, wolą mówić „słabość umysłu”. Symptomów alzheimera nie traktują jako zmian chorobowych, lecz jako coś naturalnego, normalny efekt starzenia się.
Rosnąca grupa starszych ludzi (alzheimer dotyka jednej na osiem osób po 65 roku życia i co drugiej w wieku 85 lat) to tylko część problemu. W krajach uboższych zmieniają się również nawyki żywieniowe, które pośrednio mogą prowadzić do pojawienia się demencji. Otyłość, cukrzyca, nadużywanie alkoholu mają swoją rolę w rozwoju chorób otępiennych.