Złapcie ten samochód! – to polecenie usłyszało 22 mężczyzn, którzy usiedli w symulatorze jazdy. Brali udział w eksperymencie, który zaplanowała i przeprowadziła Julie Langlois, psycholog z kanadyjskiego Univeristy of Montreal.
– Naszym celem było sprawdzenie hipotezy, według której bardzo męscy panowie, tzw. macho, są za kierownicą większymi ryzykantami – opowiada badaczka. Uczestnicy nie usłyszeli od niej, że mogą łamać prawo. A jedynie, że inni ochotnicy wykonali to zadanie w czasie siedmiu minut.
Definiując kim jest mężczyzna — macho Langlois opierała się na amerykańskich badaniach sprzed sześciu lat. Ich elementem było wypełnienie przez panów kwestionariusza, w którym musieli ocenić, na ile zgadzają się ze sformułowaniami dotyczącymi swojej płci (np. „mężczyzna, który płacze jest słaby” albo „mężczyźni są generalnie bardziej inteligentni od kobiet”).
Kanadyjska psycholog doszła do wniosku, że agresywne zachowanie jest głęboko zakorzenione w płciowym stereotypie. Jazda w zawadiacki sposób umożliwia pewnym mężczyznom wyrażenie swojej męskości, co można traktować jako prognostyk niebezpiecznych zachowań na drodze.
– W przypadku niektórych z nich pasja do kierowania autem może przekształcać się wręcz w obsesję – uważa Langlois. – Traktują samochody jako przedłużenie ich samych. Dlatego kiedy inny kierowca na nich zatrąbi lub w jakiś inny sposób zwróci im uwagę, potrafią stać się niezwykle agresywni.