Wśród nich znajduje się m.in. kilka gatunków skorupiaków, prymitywnych kałamarnic i rekinów.
– Niektóre spodziewaliśmy się tu spotkać. Inne były dla nas całkowitym zaskoczeniem. Wielu nie udało nam się jeszcze zidentyfikować – mówi Justin Marshall z australijskiego Uniwersytetu w Queensland stojący na czele ekspedycji. Była ona prowadzona kilkaset metrów pod największym na świecie skupiskiem „żyjących skał”, jakim jest licząca 345 tys. km kw. Wielka Rafa Koralowa.
Celem naukowców było udokumentowanie istnienia gatunków, którym grozi wymarcie z powodu ocieplania się wód mórz i oceanów. Dokonali tego za pomocą niezwykłej aparatury. Skorzystali ze zdalnie sterowanych kamer, które zostały zaprojektowane specjalnie do tego, by badać dno na głębokości 1,4 tys. metrów. Tam, dokąd udało im się dotrzeć, nie dociera światło słoneczne. Żyjące w głębinach żyjątka zwabili przed obiektywy kamer, używając łba tuńczyka umocowanego na wysięgniku.
Gdyby nie pewne wydarzenie, badania pod Wielką Rafą odbyłyby się prawdopodobnie później. Ich rozpoczęcie przyspieszył wypadek, jaki miał miejsce w kwietniu tego roku. Chiński węglowiec „Shen Neng 1” wszedł na mieliznę w rejonie na północny wschód od wybrzeży Australii. W wyniku uszkodzenia kadłuba doszło do wycieku dwóch ton przewożonych surowców.
To jednak niewiele w porównaniu z 250 tonami ropy, jaka rok wcześniej wyciekła do okolicznych wód ze statku „Pacific Adventurer”, co stało się w wyniku cyklonu. W rezultacie rafa, która jako park morski została 30 lat temu wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, znalazła się w niebezpieczeństwie. Była to jedna z największych ekologicznych katastrof, jaka wydarzyła się w tym rejonie.