Amarone

Winopijca

Publikacja: 06.12.2013 08:12

Red

Dałem się ponieść   owczemu pędowi   i stanąłem nad grobem Julii Capuletti w podziemiach małego kościoła San Francesco al Corso w Weronie. I co? I nic – widok pustego sarkofagu z różowego marmuru nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia... Próbuję zatem dalej szukać wzruszeń w mieście słynnych kochanków. Na podwórzu pałacu na via Capello kwitnie posąg Julii; ciasno otoczony turystami, którzy bezwstydnie dotykają jej piersi, co podobno ma im przynieść szczęście w miłości. To również do mnie nie przemawia... Moja najwyraźniej mało romantyczna dusza każe ciału wycofać się z tego miejsca i poszukać wrażeń z repertuaru bliższego zarówno sercu, jak i podniebieniu.

Będąc w Weronie, nie mogę sobie przecież odmówić amarone – szlachetnego i mocnego wina, którego nie sposób pomylić z żadnym innym. Mówi się, że, podobnie zresztą jak szampan, amarone powstało trochę przez przypadek. Pewien winiarz otworzył zapomnianą beczkę słodkiego recioto i odkrył, że wino przefermentowało, dając trunek wytrawny, ciemny, gęsty i gorzkawy. Stąd wzięła się zresztą początkowa nazwa wina – „recioto amaro", przekształcona następnie w „amarone". Oficjalnie pierwszą butelkę amarone wyprodukowano w 1938 roku.

Jeśli chcecie błysnąć w towarzystwie, to zapamiętajcie, że sposób przygotowania winogron na amarone to appassimento. Ręcznie zebrane grona – przede wszystkim lokalnej odmiany corvina, ale poszczególni wytwórcy dodają również rondinella, corvinone, molinara lub oseleta – układa się w przewiewnych bambusowych lub plastikowych płaskich pojemnikach (kiedyś na słomianych matach), w których schną aż do przełomu stycznia i lutego następnego roku. W tym czasie winogrona tracą 30–40 proc. wody i nabierają naturalnej słodyczy. Dopiero wówczas zaczyna się proces winifikacji. Odpowiednia ustawa chroniąca jakość wina amarone zezwala na wydajność zaledwie 25 litrów wina ze 100 kilogramów winogron (przy innych winach z takiej ilości owoców spokojnie można otrzymać 70–80 litrów). Ilu winiarzy, tyle amarone, bo każdy, stosując się do generalnej zasady, że od 40 do 80 proc. winogron to wspomniana corvina, dodaje do kupażu nieco inne proporcje pozostałych, dozwolonych przepisami, szczepów. Różni ich też czas i sposób suszenia owoców oraz beczki użyte do leżakowania. Ale każde amarone jest winem złożonym, lepkim i hojnym, oleistym, przydymionym, dającym w ustach uczucie gęstości, o głęboko czerwonej barwie z aromatem suszonych śliwek czy wręcz powideł.   Ta „dżemowość" to cecha nadrzędna i bardzo charakterystyczna dla tego wina. Zdarza się, że amarone dostarcza nut czekolady, dymu, migdałów, smoły czy korzennych przypraw. Spektakularne amarone, często stawiane jako wzorzec – które rozsławia całe Veneto – to wino produkowane przez   Giuseppe Quintarellego.   To niezwykle esencjonalne, obrosłe legendą wino robi się tylko w latach, kiedy winogrona są najprzedniejszej  jakości. Mało tego, dojrzewa siedem lat w dębowych beczkach i –jeszcze do niedawna – było opatrywane ręcznie wypisywanymi i naklejanymi etykietami. Niestety, nie jest dostępne w Polsce, gdyż ze względu na wysoką cenę byłoby niesprzedawalne.

Wiadomo jednak, że nie każdy i nie zawsze ma okazję dotknąć doskonałości. Dlatego trzeba szukać i próbować różnych amarone, tym bardziej że – jak wspomniałem – potrafią się one od siebie sporo różnić. Ja cenię sobie pachnące malinami Farina Amarone della Valpolicella, moje ulubione Bertani Amarone Classico – pachnące dojrzałymi czereśniami, wiśniami i płatkami róż... amarone z winnic rodziny Tommasi – intensywne, z nutami zarówno śliwek, jak i wiśni, Amarone Villa Arvedi ze słynnej winnicy Bertani – tu z kolei mamy posmak dojrzałych czereśni, wiśni i jagód, oraz Amarone Villa Annaberta Private Collection o zapachu kakao i prażonych migdałów. Kiedy siedziałem nad kieliszkiem amarone, przyszło mi do głowy, że – jak przystało na trunek z okolic Werony – to wino ma pewną cechę wspólną ze słynnymi kochankami... Otóż – jak prawdziwa miłość – nigdy nie rdzewieje. Amarone świetnie nadaje się do nawet wieloletniego przechowywania.

Wasze zdrowie!

Jerzy Mazgaj prezes zarządu Delikatesów Alma. Miłośnik cygar, dobrych trunków i wybornej kuchni.

Dałem się ponieść   owczemu pędowi   i stanąłem nad grobem Julii Capuletti w podziemiach małego kościoła San Francesco al Corso w Weronie. I co? I nic – widok pustego sarkofagu z różowego marmuru nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia... Próbuję zatem dalej szukać wzruszeń w mieście słynnych kochanków. Na podwórzu pałacu na via Capello kwitnie posąg Julii; ciasno otoczony turystami, którzy bezwstydnie dotykają jej piersi, co podobno ma im przynieść szczęście w miłości. To również do mnie nie przemawia... Moja najwyraźniej mało romantyczna dusza każe ciału wycofać się z tego miejsca i poszukać wrażeń z repertuaru bliższego zarówno sercu, jak i podniebieniu.

Pozostało 82% artykułu
Nauka
Pełnia Księżyca w grudniu. Zimny Księżyc będzie wyjątkowy, bo trwa wielkie przesilenie księżycowe
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań