Pogoda tej zimy jest wyjątkowo stabilna. Najpierw było przez kilka tygodni ciepło jak na jesieni, potem kilkanaście dni mrozów na przełomie stycznia i lutego. Mimo zapowiedzi meteorologów o rychłej odwilży mróz jakoś szybko nie chciał ustąpić. A kiedy już zrobiło się cieplej, taka pogoda się utrwaliła. Prognoza IMGW do końca tygodnia nie przewiduje gwałtownych zmian.
Od kilku lat – sygnalizują naukowcy – zakłócany jest układ regulujący pogodę na świecie. Istotnym elementem globalnego systemu klimatycznego jest ruch powietrza od bieguna północnego w kierunku równika, i odwrotnie. A ten jest zaburzony. Globalne ocieplenie powoduje zmiany przebiegu tzw. prądów strumieniowych.
Jak górska rzeka
Prąd strumieniowy to potężne wiatry, wiejące na półkuli północnej z zachodu na wschód. To dzięki nim lot z Nowego Jorku do Warszawy trwa około godziny krócej niż w przeciwnym kierunku. Prądy pędzą z prędkością ok. 100 km na godzinę na wysokości 10 – 12 km. Prądy strumieniowe zwalniają i meandrują. Pokonują większe odległości, a impet pędzącego powietrza słabnie.
– Nasze ostatnie obserwacje zdają się potwierdzać, że wzorce pogodowe się zmieniają, a ludzie będą musieli się przyzwyczaić, że pogoda w ich okolicy będzie inna, niż była dotąd – twierdzi prof. Jennifer Francis z Rutgers University w New Jersey. – Dlatego zima, która dokuczyła środkowym stanom USA, utrzymała się znacznie dłużej niż w poprzednich latach – przekonywała prof. Francis podczas dorocznego spotkania Association for the Advancement of Science (AAAS) w Chicago.
Z tego samego powodu zima na Alasce, w północnej Kanadzie, a także w Skandynawii jest w tym roku wyjątkowo łagodna. Meandrujący prąd strumieniowy okazał się i dla nas łaskawy i nie przynosi gwałtownych zmian pogody w Polsce. Ale za to przyczynił się do pojawienia się gwałtownych zjawisk atmosferycznych w Europie – m.in. nienotowanych od lat opadów deszczu i powodzi w Wielkiej Brytanii.